Hubert (Iwan)
Wredne drzewko,
wredne kobiety, cudowne pierniczki
Wiecie jak to jest z choinką? Właściwie to z choinkami, bo
nie ważne jaką człowiek by nie zakupił, zawsze zmaga się z jednym i tym samym
problemem. Nie mówię tutaj o tym, że po świętach gubi igły, ani że jest ciężka…
– Brakuje jednej nogi od stojaka. – Tak brzmi pierwszy
problem.
– No to Patryk ja nie wiem, ja jej trzymał całe święta
przecież nie będę.
– Wiem, przecież. Może by tak go poszukać? – zapytał.
– To ty jeszcze nie szukałeś, a już mówisz, że brakuje? –
Byłem doprawdy oburzony, a śmichy i chichy Majki i Angeli ani trochę nie poprawiały
mi humoru.
– No bo w szafce z ozdobami nie było.
– To poszukaj w innej szawce! – krzyknąłem do niego.
– Chyba raczej w szafce – poprawiła mnie Majka, ale nie
miałem pojęcia o co jej chodzi. Powiedziałem przecież, że w szawce. Angela
zaśmiała się i coś jej mówiła po cichu, ale już nie zwracałem na to uwagi.
– Nie ma stary.
– No to nie wiem.
– No to doniczka – zaproponował Patryk.
– A ziemia skąd? – dopytywałem.
– Chodzimy po niej, jest okrągła – droczyła się Angela i
śmiała z nas jak cholera.
– Z dworu – błysnął intelektem.
– No pewnie, a mamy wam dać kilofy, czy tylko łopaty
wystarczą? – zapytała Angela znów się z nas nabijając.
– Patryk ty potrzymają to drzewko chwilę. – Kolega
momentalnie znalazł się przy mnie i przytrzymał choinkę, z którą już widziałem
z oddali, że będzie kolejny problem. Czubek jej się przekrzywiał.
Pewnym krokiem podążyłem do Angeli. Pierw dla
bezpieczeństwa swojego i jej, ale przede wszystkim swojego zabrałem jej kubek z
dłoni.
– Co ty robisz? – dopytywała, ale nie odpowiedziałem.
Odpowiedź była zbędna od razu ją podniosłem, postawiłem tak by stała nogami na
kanapie i strzeliłem lekko w jej udo.
– Ej! – wypaliła.
– Za mnie tez! – zgłosił się Patryk.
– I za mnie! – zawtórowała mu Majka.
– No nie, no ej, no Hubert, nie – panikowała Angela.
– Pewnie, że nie, to tylko takie żarty były, bo ze mnie nie
wolno się nabijać, gdy czynię poważną, żmudną i syzyfową pracę czynnościową.
– Co? Coś ty powiedział? – dopytywała Majka.
– No, to co słyszałaś. Tylko błagam, nie każ mi teraz tego
wszystkiego powtarzać, bo już nawet nie pamiętam, w którą był pierwszy zakręt.
– Obejrzymy dziś ostatni dom po lewo – wyjaśniła Angela.
Kiedy w końcu udało nam się uporać z choinką, którą
wsadziliśmy do donicy z ziemią, a kwiatka z niej wywaliliśmy. Tylko z początku
wywaliliśmy, był to mały kaktusik i Angela postanowiła zabrać go ze sobą.
Przełożyłem więc jej go do kubka i powierzyłem na wieczne nieoddanie.
– Stary, ale to niepojęte by taki mały kaktus był w tak
dupnej donicy – stwierdził Patryk siedząc na kanapie i zagryzając się
pierniczkami, którymi była przyozdobiona też cała choinka. Na szczęście dużo
też ich poza choinką było i można było jeść, a jak się skończą to zawsze można
tamte podkraść, tak z tyłu, by nikt nie zauważył.
– No właśnie, ale to moja rodzina go tak musiała… więc się
nie dziw. I tak dziw, że przeżył, ostatnim razem tu wujek był, z rok, albo pół
roku temu.
– Bo kaktusów się często nie podlewa – wymądrzała się
Angela, włączając film.
– Ty, ale z tym czubkiem też sobie nieźle poradziliśmy,
prawda? – zapytałem kumpla.
– No, prawie nie widać tego patyczka i drutu co go
podtrzymuje – przyznał mi racje Patryk, a Majka i Angelika znów wybuchnęły
śmichem, kolejny raz tego dnia.
– No co? – zapytał Patryk swoją wybrankę.
– Patyczka, patyczka nie widać, a Patryczka widzę –
powiedziała tak subtelnie, delikatnie, erotycznie i zaczęła go całować.
– Nie, cicho już, nie mlaskajcie tak. Film się zaczyna! –
wykrzyknęła Angela stojąca do nas twarzą, ale tak, że zasłaniająca cały ekran
starego, nie plazmowego telewizora. Jednak ekran był spory. Na szczęście DVD
też było i to nowsze, czytało z przenośnego dysku.
– No to chodź tu do mnie i oglądajmy – zaproponowałem i
już po chwili otoczyłem ją ramieniem.
Fragment pochodzi z e-booka pt. "Wyjątkowe święta"
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz