niedziela, 15 września 2013

Co powiesz małolato?

Patryk (Dorian)
Co powiesz małolato?
– Ostro mu dokopałaś – powiedziałem do mojej dziewczyny, która nie zwróciła uwagi na to, że przysłuchiwałem się w ukryciu większej części rozmowy. Od razu podeszła do kuchenki i wstawiła czajnik na ogień.
– Muszę się napić kawy – rzekła z rezygnacją.
– Nie denerwuj się, to nie nasza sprawa, tak ostatecznie.
– Nie Patryk, patrzymy na to, a ona… ona nawet szesnastu lat nie ma. Wiesz jak bolesne będzie dla niej takie doświadczenie. Z góry widać, że ona go kręci, a on ją nawet bardziej. Ona jego tylko jak to faceta, ładny tyłek, cycek, młoda cera, a on ją jak…
– Jakby coś do niego czuła? – zapytałem i pocierałem Majki ręce od ramion aż do łokci, w celu uspokojenia.

– Właśnie.
– A myślałem, że jej nie lubisz.
– Lubię. Znaczy irytuje mnie czasem, ale ma fajny styl bycia, niecodzienny, a ja lubię wyjątkowych, niezwyczajnych ludzi.
– Pogadam z nią, co? Będzie ci wtedy lepiej? – dopytywałem.
– Jeśli byś mógł.
– Mógłbym – powiedziałem stojąc już przy drzwiach wyjściowych z kuchni. – Tylko nie pij już tej okropnej kawy, bo ci ciśnienie do reszty skoczy.
Minąłem Huberta, nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Stał i patrzył w okno, a to akurat nie było do niego podobne. Z tego co pamiętam zawsze mówił, że ceni zacisze domowe, taki własny osobisty bastion, w którym nie interesuje go to co na zewnątrz, bo po co patrzeć na chłód, ból i nienawiść. Wolał delektować się innymi uczuciami, udawać przez chwilę, że nie istnieją. Być może dlatego rzucił pracę w psiarni.
– Witam małolatę – powiedziałem do Angeli po otworzeniu drzwi. Wcześniej oczywiście zapukałem, ale jednak ze mnie idiota. Zamiast poczekać, aż powie „proszę”, to ja się władowałem do środka.
Pierwsze co to mój wzrok padł na jej laptopa, który stał na stoliku dokładnie naprzeciwko drzwi. Przed nim oczywiście na niskim taboreciku siedziała Angela. Sam laptop mało mnie obchodził, ale wyświetlana scena wydawała się być ostra… erotyczna, właściwie to pornol leciał.
– Co ty oglądasz? – zapytałem i podszedłem do niej szybkim krokiem by zamknąć to cholerstwo. Zatrzasnąłem je i trzymałem wciąż dłoń, by nie otworzyła go z powrotem.
– Patryś, spokojnie – zaczęła.
– Jak spokojnie. Matka wie, że ty gówniaro takie…
– Matka ma mnie w dupie jest zza granicą. Uprzedzając twoje kolejne pytanie… nie, nie mam ojca. – Po tych zwierzeniach moja dłoń w końcu oderwała się od laptopa, a ja sam usiadłem na brzegu łóżka z rezygnacją.
– Musisz mieć ojca, każde dziecko ma ojca.
– No raczej, drugim Mesjaszem to ja nie jestem. Nie znam go, tyle. Chciałeś coś jeszcze? – zapytała wlepiając we mnie parę zielonych oczu, ale były one inne niż mojej dziewczyny. Majka też miała zielone, ale takie kocie, a Angela takie czyste, przejrzyste. Nawet chyba bardziej szmaragdowe niż mój kolega – Aleks.
– Po co to oglądałaś?
– Szukałam dla nas filmu na wieczór – wyjaśniła jednym zdaniem.
– Taki film to ty nam daruj, proszę.
– Wiem, patrzyłam co ma ciekawego, laptop jest Huberta – wyznała i patrzyła na mnie spojrzeniem mówiącym „idź już”.
– Ale ty wiesz, że seks to nie jest…
– Co nie jest?
– Tylko seks – odpowiedziałem.
– To tak jak herbata, nie jest tylko herbatą – zakpiła i patrzyła na mnie jak na debila.
– Dokładnie tak samo, bo ma różne smaki. Zielona jest spokojna, zdrowa, naturalna. Czarna jest zwykła, bez polotu, byleby pić, choć niektórzy uwielbiają. Owocowe i tropikalne są luksusowe. Czerwona dodaje energii, jest intensywna…
– Chwila – przerwała mi tym słowem. – Ty mi dajesz wykład, tylko o czym, bo nie wiem? Gliną jesteś, nie herbaciarzem – dodała złośliwe.
– Zmierzam do tego, że ważne jaki smak herbaty, jaki sposób seksu…
– Aaa, w sensie, że tak poetycko, metaforą. No mów, mów – poganiała mnie.
– Ważniejsze jednak z kim i z czym. Czy z uczuciem, czy z miłością, czy z namiętnością.
– Najlepszy chyba full serwis, takie trzy w jednym – podsumowała.
– Pewnie, że tak, ale czy ty…
– Nie – odpowiedziała bez skrępowania. W sumie dziewczyna miała racje, nie miała się czego wstydzić. Prędzej powinny się czuć zawstydzone te co w jej wieku mają to już za sobą.
– Więc to jest tak… – zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć.
– Nie musisz mnie uświadamiać, dam sobie radę wujek, w przyszłości pójdę na żywioł.
– Byle nie za mocno i z właściwą osobą, wiesz? I tego wujka mogłaś sobie darować, staro się poczułem.
– Bo smęcisz jak staruch.
– Miłe, to ja się martwię, poświęcam ci swój czas, a ty tak mi się odwdzięczasz?
– Wolisz buziaka w policzek.
– Majka jakby to widziała, to by mi wydrapała oczy bym na ciebie nie patrzył, a ciebie spaliła na stosie jak za czasów średniowiecza.
– W sensie, że ja taka wiedźma, tak?
– Tak, co zbałamuciła prawego…
– O co ci chodzi? – zapytała nagle.
– Właściwie to o Huberta. Jak go poznałem to był zakochany w żonie, zapatrzony w nią, jej rodzinę, jej idealny świat niczym w obrazek święty…
– Sądzisz, że im go zabrałam? To nie tak, on sam chciał spędzić te święta ze mną. Jeśli bym się nie zgodziła przyjechać tutaj, to w domu by mnie nachodził. Tak czy inaczej nie byłby z nimi. Choć powinien. Tą jego żonkę mam gdzieś, ale z dziećmi powinien być.
– Swoją drogą też nigdy nie lubiłem Magdaleny, ale… po prostu nie zostawiajcie tego biegowi czasu, przemyślcie to wszystko i ty i on, bo wy możecie tego nie dostrzegać, a z dystansu widać lepiej. On ma ochotę, ale coś mu nie pozwala, być może przyzwoitość, może zasady, z pewnością nie jest to obrączka. Ty masz ochotę, ale jeszcze sama tego nie widzisz, bo to jest zbyt świeże, zbyt młode, zbyt pierwsze. Jeśli to puścicie jak śnieżkę z góry to wywołacie lawinę. Z kolei zabawa w ciuciubabkę w nieskończoność też jest trochę bez sensu.
– No jest – przyznała mi racje.
– No to co z tym zrobicie? – zapytałem.
– Nie wiem.
– Ja też nie wiem małolato, ale weź z nim to przedyskutuj.
– Okay, stary – rzekła kiedy już zbierałem się do wyjścia. – Te pierniki są już jadalne? Jak tak to mi przynieś, a ja wrócę do przeszukiwania filmów i znajdę dla nas jakiś odpowiedni – darła się za mną. Właściwie to nie krzyczała, a mówiła donośniej.

– Oj nie, nie ma mowy – mówiłem i wracałem się do pokoju jej i Huberta. – Laptopa konfiskuje, oddam na ręce właściciela. Nie pozwolę by mi się tak dobra istotka jaką jesteś zgarszała tymi świntustwami – powiedziałem, zabrałem laptopa pod pachę i wyszedłem. 

Fragment pochodzi z e-booka pt. "Wyjątkowe święta"
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz