sobota, 14 września 2013

Skomplikować życie

Witold (Simon):
Zagrałem wabank, ale w sumie nie miałem nic do stracenia, ani nic do zyskania. Gosia zdawała się latać za Damianem, jak wszystkie wokół. Do dziś nie wiem co kobiety widzą w tych takich debilach, co czynią tylko popisówkę. Mój bratanek był popisowym debilem, ale na pokaz, w rzeczywistości był kimś o większych możliwościach, tylko jakby bez ambicji. Szczerze cieszyłem się gdy związał się z Karoliną, wydawało się, że ta mała ma poukładane w głowie, ale kiedy zaliczył Amandę, to… cóż, ona była z tych co tylko komplikują mężczyzną życie. Zaznałem tego niemal na własnej skórze. Życzyłem Damianowi kogoś takiego jak Gośka, przy takiej odnalazłby wewnętrzny spokój.
– To co? Malujemy? – zapytała.
– Jasne, tylko może najpierw dam ci coś do przebrania – zaproponowałem i w jednym z kartonów znalazłem jakąś koszulkę z logiem „Chwdp”. Małgorzata przyjrzała się jej, przeczytała napis, że dobry pies to martwy pies i kąciki jej ust uniosły się ku górze.
– Możesz się odwrócić? – zapytała.
– Wiesz, co, mogę, ale lepiej jak wyjdę do drugiego pokoju. Wolę by mnie nie korciło, nie chcę wyjść na dupka – odpowiedziałem u puściłem oczko w jej kierunku, gdy znajdywałem się już w przedpokoju.
Mieszałem farbę, bo tak pisało na opakowaniu, poza tym w malowaniu już miałem wprawę. W sumie chyba szybciej by mi poszło bez tej dziewczyny niż z nią, ale nie chciałem dawać komuś czegoś za darmo. Pomaganie komuś bezinteresownie jest największą głupotą jakiej można się dopuścić. Przez to mamy w Polsce tylu bezrobotnych, nie przez to, że nie mają pracy, a przez to, że nie chcą jej zdobyć, bo wszystko mają na tacy. Według mnie człowiek przez jałmużnę zatraca swoją godność. Kiedy jednak następuje transakcja wymienna, czuje się wartościowy, a Gosi według mnie tego brakowało. Nie miała za grosz pewności siebie.
– Masz kółko czy krzyżyk – zapytałem po nabazgraniu na ścianie planszy do gry . Tą zabawę akurat znają wszyscy.
– Kółko.
– No to zaczynaj – zaproponowałem i tak się bawiliśmy, aż na ścianie zaczęło brakować miejsca. Wszędzie były wisielce, kółka i krzyżyki, wykropkowane wyrazy, a my śmialiśmy się w niebogłosy.
Dochodziła późna godzina, właściwie to było już ciemno. Ja straciłem poczucie czasu, przez to, że mama z Kasieńką były u ciotki na wsi, pojechały odpocząć, pomimo szkoły mojej siorki. Uznaliśmy, że należy jej się oderwanie od biedy i problemów choć na kilka dni.
– O której ty powinnaś być w domu? – zapytałem kończąc malowanie sufitu na popielato. Byłem dumny, że Małgośka pochwaliła wcześniej dobór kolorów. Cały pokój był w popielu i jasnej zieleni.
– Fajnie wyszło, tak nowocześnie, jest od razu inaczej – powiedziała oddalając się na krok by popodziwiać swoje dzieło.
– Też mi się podoba. Przyjdzie tylko wymienić kanapę na wypłatę na jakąś nowszą i pod kolor, a potem to już stopniowo. Stolik jest biały, brak puf. Chociaż stolik jest w sumie Kaśki, ale ona tutaj bywa częściej, uwielbia rysować.
– Kto to Kasia?
– Moja siostra. Takie małe cóś, polubisz jak poznasz.
– A poznam? – zapytała, a ja w tym czasie schodziłem z drabiny.
– Gdy będziesz chciała to poznasz, ale pytałem o której powinnaś być w domu. – Wtedy dopiero Małgorzata spojrzała na zegarek i zobaczyłem zakłopotanie na jej twarzy. Okazało się, że miała nastawiony budzik na godzinę, o której powinna ode mnie uciekać, ale telefon jej się rozładował.
– Jestem jakieś dwie godziny spóźniona – stwierdziła. – Autobusy już nie jeżdżą i nie zadzwonię po taksówkę – dodała po chwili z przejęciem.
– Ja cię odwiozę – zaproponowałem.
– Ty masz samochód?
– Nie, ale mam motocykl. – Skierowałem brodą na dwa kaski. Jeden był seledynowo żółty, a drugi żółto niebieski. – Ten z niebieskim jest mniejszy, nie bój się, dostarczę cię całą – powiedziałem pewnie i wciągnąłem na umorusaną od farby bluzkę skórzaną kurtkę.
– Ja się trochę…
– Nie ma się czego przy mnie bać – wyznałem.
Podałem Gosi jej kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Pokazałem jej jak ma się mnie trzymać by nie spaść, starałem się jechać powoli, bo na drodze było cholernie zimno, do tego pizgało, a ja nie miałem na sobie rękawiczek, bo jedyną parę oddałem jej. Nie chciałem by zmarzły jej łapki. Znaleźliśmy się w końcu pod wskazanym adresem, zdjąłem kask, odebrałem od niej jej. Poczułem buziaka na policzku i usłyszałem:
– Dziękuje za podwózkę.
– No skoro taka jest nagroda, to mogę cię zawsze i wszędzie podwozić. Teraz jednak już leć, bo jakiś facet stoi przed domem i chyba się niepokoi – powiedziałem i wskazałem ruchem głowy na dom, widniało na nim „13” tak wic z pewnością należał do jej rodziców.
Małgorzata poprawiła torbę na ramieniu i poszła pośpiesznym krokiem w stronę starszego mężczyzny, mógł mieć ponad pięćdziesiątkę. Od razu chciałem odjechać, ale pierw zapinałem kask pasażera na tyłach, a potem zapinałem własny na swojej głowie. Odwróciłem się w kierunku domu Gosi i usłyszałem huk, jaki towarzyszył sytuacji gdy ręka tego faceta zderzyła się z jej drobnym policzkiem. Już zszedłem z motocyklu, już zdejmowałem kask, gdy nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, a potem obie czyjeś dłonie na klatce piersiowej.
– Nie wtrącaj się, pogorszysz sprawę, ja to załatwię! Odjedź! – krzyknął do mnie jakiś facet koło trzydziestki, nawet się mu dobrze nie przyjrzałem. Posłuchałem tego faceta, bo nie chciałem jej sprawić jeszcze większych kłopotów, a z drugiej strony miałem ochotę rozszarpać tego, który ją skrzywdził…

Po drodze czułem chłód – nie oddała mi rękawiczek, zapewne przez zapomnienie. To dziwne, była taka poukładana, a zapomniała pilnować godziny, zapomniała oddać mi rękawic, na dodatek wróciła do domu w mojej dużej koszulce „Chwdp” zamiast w swoje bluzce i bluzie, ale co tam… Przynajmniej teraz miałem powód by znów ją zobaczyć, a chciałem ją widywać, wydawała się być normalna, delikatna, wyjątkowa.

Fragment pochodzi z e-booka pt. "Tatuażem wspomnień"
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz