Tyler (Kevin)
Rozdział 12
Tresura
Wszedłem do swojego mieszkania,
mieszkania, o którym nie wiedział nikt z moich bliskich. Chociaż tak właściwie
zawsze obcy byli mi bliżsi niż rodzina. Podszedłem do kobiety, siedzącej na
sofie i oglądającej TV.
– Witam, Piękną, jak się czujesz? –
zapytałem.
– Długo mnie będziesz tu trzymał? –
zapytała i od razu poczuła siarczysty policzek, wymierzony z mojej ręki.
– Masz odzywać się tylko, gdy jesteś
pytana i odzywać się na temat, na który zadane było pytanie – przypomniałem
jej.
– Przepraszam – odparła cicho, bojąc się
tego, co mogłoby się wydarzyć. W końcu poczuła już, jak smakuje kara za
nieposłuszeństwo z mojej ręki.
– W porządku, Piękna, jak więc się
czujesz? – ponowiłem pytanie.
– Nie tak najgorzej. Nic mnie już nie
boli, mam wszystko, czego do życia potrzebuję, tylko te łańcuchy trochę ciążą –
odpowiedziała, a ja spojrzałem na jej lewą stopę zaobrączkowaną kawałkiem
metalu przykutego do łańcucha niewielką kłódką.
– Być może kiedyś to zdejmę. Obiad
zrobiony? – zapytałem.
– Tak jest w piekarniku, już podgrzewam –
powiedziała, wstając i idąc za mną do kuchni. Za nią unosił się dźwięk
dzwoniących i zgrzytających łańcuchów. Spotkała się z moim karcącym spojrzeniem
więc dodała: – Przepraszam, ale nie wiedziałam tak właściwie, o której wrócisz.
Za pięć minut będzie gotowe, zapewniam.
– Wierzę – odpowiedziałem i zacząłem
zdejmować koszulę. – Dziś się zabawimy, moja mała, nauczysz się kilku sztuczek.
– Na to nie odpowiedziała nic, bo nie zostało zadane jej pytanie. Cieszyłem
się, że jest tak pojętą uczennicą.
Zjadłem pyszny posiłek, którym była
zapiekanka serowa z makaronem. Naturalnie jadłem, w milczącym towarzystwie,
tak, jak lubiłem najbardziej.
– No, mała, pozmywasz później. Teraz
uklęknij. Przypominam, że ja nie lubię, gdy mi się sprzeciwiasz – powiedziałem,
wstając od stołu.
Piękna padła na kolana tak, jak sobie
zażyczyłem. Poczułem coś jak chwila dominacji, która mogłaby trwać wiecznie,
ale niestety, to była tylko praca. Może kiedyś trafię na kobietę, która będzie
równie posłuszna w życiu codziennym, ale póki co muszę zadowolić się tą obecną.
– Zdejmij ładnie bluzkę i stanik –
poleciłem głosem kompletnie bez wyrazu.
Wyjąłem z kieszeni dwie klamerki i
dostrzegłem w jej oczach lekkie poruszenie zmieszane z lękiem. Dość delikatnie
zapiąłem jedną klamerkę na jej sutku, ale i tak skurczyła się i gdy chciałem
zapiąć drugą, uciekła w kąt pokoju, jeżdżąc po dywanie na tyłku. Nie należałem
do ludzi wyrozumiałych i tym razem nie zamierzałem taki być. Pozbawiłem moje
dżinsy skórzanego paska i złożyłem go na pół.
– Do mnie – powiedziałem stanowczo, ale
nie krzyknąłem. Według mnie dominację można zdobywać na różne sposoby, ale
krzykiem to trochę bez gustu i klasy.
Piękna nie podeszła, sam więc się po nią
pofatygowałem. Chwyciłem za ramię i przełożyłem przez oparcie fotela, który
akurat był pod ręką. Nie byłem zły, więc uderzenia dokładnie wyważyłem, by była
w stanie wytrzymać jeszcze kilka takich lekcji dzisiejszej nocy. Płakała, ale w
końcu która kobieta nie zakwili po dziesięciu razach.
– Aby mi to było ostatni raz –
powiedziałem, stawiając ją do kąta.
Tym razem postanowiłem poczekać, aż się
uspokoi i odzyska panowanie nad emocjami. Podszedłem do niej po piętnastu
minutach i poprowadziłem na środek pokoju. Zabrałem z fotela klamerkę, którą
odczepiła, a drugą wyjąłem z kieszeni.
– Spójrz mi w oczy – rozkazałem
zapłakanej, klęczącej kobiecie. – Musisz wytrzymać – dodałem.
– Nie dam rady, proszę, nie – powiedziała
i spotkała swój policzek z moją ręką po raz kolejny tego dnia.
– Nie odzywaj się bez pytania, jeśli nie
wytrzymasz, to będziemy to powtarzali do skutku. Zapinanie, ucieczka, lanie,
kąt i powrót, zapinanie, no i tak dalej. Twój wybór, ile to jeszcze potrwa –
rzuciłem ostrym tonem i przybliżyłem klamerkę do jej sutka.
Fragment pochodzi z e-booka pt. "Piąty element miłości"
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz