poniedziałek, 29 lipca 2013

Kołysanka

Angela (Jula)

Godzina 20 od jakiegoś czasu była moją ulubioną. Wtedy Julia już spała, a Julek był już wykąpany i kończył oglądać bajkę po czym maszerował do łóżka. tym razem miało być podobnie, no właśnie miało, bo syn już po kąpieli zakomunikował, że dziś nie ma zamiar nie spać całą noc. Na początku myślałam, że to jedynie dziecięca paplanina. Skończyłam zmywać niemal równocześnie z końcem dobranocki.
– Juluś umyj ząbki i idź do łóżka – zawołałam odkładając ścierkę na wieszak.
– Umyjem, ale spać nie idę! – odkrzyknął.
– A ja myślałam, że ten temat już zakończyliśmy – stwierdziłam z nadzieją wchodząc do salonu i opierając się o jedną ze ścian. Rozejrzałam się po pokoju i przypomniało mi się jak Hubert kład tutaj tapetę i jak się denerwował, gdy coś mu tam odchodziło, ale oczywiście nie dał sobie pomóc, uśmiechnęłam się do wspomnień. Jednak po chwili ocucił mnie głos syna.

– Ty zakońcyłaś tak jak ci odpowiadało, a ja jak mi – stwierdził i pociągnął kolejny łyk napoju z platikowego kubeczka z motywem Ben 10.
– Synku, ja cię proszę ty mnie nie denerwuj, bo dałeś mi dziś nieźle w kość razem z siostrą i ja na prawdę nie mam sił, ani ochoty się z tobą kłócić – powiedziałam i przysiadłam na oparciu kanapy, na której siedział Julian.
– To nie kłóć po plostu daj mi spokój – odpowiedział tak beztrosko.
– Pytam po raz ostatni idziesz sam czy mam ci pomóc? – zapytałam gniewnie. Jego postawa zaczęła mnie już irytować, a dodatkowo byłam zmęczona całym dniem. Hubert wrócił o 8 rano z pracy, przespał się i poszedł na popołudniówkę, z której wróci zapewne później niż powinien. Robił często po  3 – 4 godziny więcej. – No to jak? – zapytałam Julka, który zdążył już włączyć kolejną bajkę.
– Śpię dziś tu – oznajmił. No uparł się gówniarz jeden żeby mnie dziś wykończyć. Bez zbędnych tłumaczeń wyłączyłam bajkę i wyniosłam go do pokoju.
– Zostaw mnie! – krzyknął i tupnął nóżką, gdy postawiłam go przed jego łóżkiem. Liczyłam, ze zauważy i przekona go nowo przebrana pościel, ale nie zwrócił na to uwagi choć to była jego ulubiona.
– Do łóżka i to już.
– Dobla – zgodził się, ale wiedziałam, że nie spełni mojej prośby tak jak powinien. Czułam się jak jasnowidz, gdy mały owszem wszedł na łózko, ale zamiast grzecznie się położyć zaczął po nim skakać.
– Stracę cierpliwość – oznajmiłam patrząc mu w te jego ciemne oczka.
– To tlać, nie moja to się nie maltwię – odpowiedział bezczelnie i skakał dalej. Ponowiłam próbę położenia go spać po prostu kładąc do na łóżko i zakrywając kołderką i tak jeszcze z 20 razy. trwało to jakieś 40 minut, aż w końcu mi się odechciało. Wzięłam stołek, który stał naprzeciwko łóżka, usiadłam z zamiarem przeczekanie, bo w końcu musiało mu się to znudzić. Modliłam się tylko, by mi Julki nie obudził, ale jak na razie spała spokojnie w drugim pokoju. Skakał jeszcze jakiś czas, aż w końcu przestał. Zbawienie, pomyślałam, gdy przez minutę się nie odzywał, a i jego oczka były zamknięte. Jednak była to tylko cisza przed burzą. Po chwili przekręcił się na plecy, wsparł nogi o ścianę i zaczął nucić. Oczywiście Julek nie śpiewał kołysanki... choć tytuł piosenki właśnie taki był, lecz nie był to utwór poświęcony dzieciom, a raczej tym starszym odbiorcom.

Kołysanka,
Do ostatniego snu,
Do ostatniego snu,
Kiedy krew płynie na asfalt,
To czujesz właśnie ból,
Melodia takich nut,
To jest właśnie kołysanka.

Siedziałam na tym krześle z rekami założonymi na piersiach, a Julek wystawiał moją cierpliwość na coraz większą próbę. Czułam ja ze zdenerwowania drga mi noga. popatrzyłam na zegarek 22. Miałam dość, stwierdziłam, że jak pobędzie sam  to mu się w końcu znudzi. Odstawiłam stołek na miejsce po czym zgasiłam lampkę i bezceremonialnie wyszłam z pokoju. Podeszłam do łóżeczka córki, ona spała spokojnie. Otuliłam ją kołderką i pogłaskałam po tych jej kręcących się na końcach, blond włoskach. Zastanawiałam się czy jak ona będzie miec 5 lat to też będzie mi tak dopiekać. Doszłam do wniosku, że raczej nie, Julek w jej wieku był już złośliwi i kombinował, a ona była grzeczna tak po prostu grzeczna. Usłyszałam jakiś szmer w przedpokoju. Julian właśnie zaciągał swoją czerwoną wiatrówkę na ramiona, a na głowie miał już czapkę.
– Co ty robisz? – zapytałam zszokowana.
– Siku cem – oznajmił.
– I będziesz się załatwiał w kurtce i czapie? 
– Bo zimno na dworze.
– Na dworze? – zastanawiałam się co ten chłopak sobie znów ujebał. Kiedyś  było to granie w snowboard w zimowych ciuchach, gdy na dworze było ponad 20 stopni, ostatnio surfing w samych kąpielówkach tym razem dla odmiany na dworze było minus 20.
– Czy ja mówię niewylaźnie? – zapytał z wyrzutem.
– Raczej nielogicznie,
– Cemu?
– Dlaczego chcesz iść na dwór? – zapytałam bez zbędnych wytłumaczeń do jego poprzedniego pytania.
– Bo chce pod murkiem, tak jest fajnie można wysiusiać swoje imię na tym murku, ostatnio z tatą tak robiłem – udzielił pełnej odpowiedzi z uśmiechem od ucha do ucha.
– Aha... kiedy?
–Przedwczoraj jak glaliśmy w nogę.
– Przecież graliście pod domem – zauwazyłam, a w głowie już kłębiła mi się wersja pytania zadanego Hubertowi jak tylko wróci.
– Ale nie ciało nam się iść na górę.
– A... aha – no niby powód mieli dobry, ale jakoś mi nie pasowało uczenie Julka takich rzeczy – Ale jest 23 więc załatw to proszę w domu.
– Ale ja nie chce w domu – upierał się przy swoim.
– A ja nie chce żebyś teraz lazł na dół. Nie chcę żebyś w ogóle sikał pod murkiem, bo znów sąsiedzi się będą czepiać wiesz dobrze, że ta pani z pod 3 wszystko widzi. Miło by było gdybyś teraz jak cywilizowany człowiek skorzystał w końcu z toalety i poszedł spać.
– Nie.
– Jesteś uparty jak osioł – stwierdziłam
– A ty jak klowa – mogłam liczyć się z tym, że się odgryzie jednak wnerwił mnie na tyle, że musiałam się uspokoić, mimowolnie zacisnęłam usta i zamknęłam na chwilę oczy, wzięłam głęboki oddech po czym skierowałam wzrok na syna.
– Super – warknęłam i ściągnęłam z niego kurtkę i czapkę, po czym zaniosłam go i postawiłam przed toaletą – Robisz tu i teraz, albo idziesz spać nadal musząc.
– Ja chce na dworze – powiedział i zatupał nóżkami, a po jego policzku spłynęła łza –Widzisz? – wskazał palcem na słoną kroplę – To pzez ciebie, powinnaś mieć wyzuty sumienia.
– One mnie zrzerają od środka. Nie denerwuj się, załatwiasz się czy wracasz do łóżka? – zapytałam siląc się na jak najspokojniejszy ton.
– Ja chcem, a ty mi nie dajesz tak jak chcem – i już wiedziałam, że jest zdenerwowany. Na codzień mówił poprawnie, czasem nawet poprawniej niż Hubert, a jak się wnerwił to przekręcał, tworzył nowe wyrazy i gubił się w całej estetyce języka polskiego.
– Ja stracę cierpliwość, na prawdę, znów będziesz płakał, ale tym razem będziesz miał powód. Poza tym ojciec zaraz z pracy wróci. Zobaczymy czy wtedy będziesz taki chętny do załatwiania się na dworze.
– Dobla, ale wyjdź krępujesz mnie.

– No jak sobie życzysz – stwierdziłam wychodząc z toalety i przymykając królewiczowi drzwi.

Fragment z e-booka pt "Prototyp Julek"
Link do opisu: kliknij tutaj

4 komentarze:

  1. Julek jest świetny,oj on jeszcze pokaże rodzicom kto rządzi w domu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W domu rządzi Hubert ale Julek wyszczekany jest.Ciekawych rzeczy go Hubert uczy.Napewno umiejętność sikania pod murkiem mu się przyda :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja bym się kłóciła czy ten Hubert tak do końca w domu rządzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też bym się kłóciła:)

    OdpowiedzUsuń