Kamil (Iwan)
Siedziałem w
średniej wielkości pomieszczeniu. Była to piwnica kolegi, znajdująca się na
sąsiedniej dzielnicy. W owej piwniczce mieściła się nasza siłownia. Z Wojtkiem
i Matysem przypominaliśmy sobie chwile,
gdy sztangi zastępował czajnik,
wypełniony kamieniami i jak gryf był wykonany z aluminiowej nogi od stołu lub
krzesła, wylanej w środku betonem. Teraz owa siłownia nie przypominała ani
trochę tamtej z lat, jakie mam zachowane na zdjęciach i w pamięci. Oczywiście
pewien element się nie zmienił, na czarnej ścianie nadal widnieją nasze
wymiary, zapisywane korektorem. Owe wymiary zaczęliśmy spisywać w ten sposób
już jako trzynastolatkowie i czyniliśmy tak co kwartał. Od tamtych starych lat
nie różni nas jednak wyłącznie masa ciała, tkanka mięśniowa i wzrost. Różni nas
wiedza, jaką zdobyliśmy, doświadczenie, jakie nabyliśmy i nauczki, jakie dostaliśmy
od losu.
Wojtek był kiedyś
najniższy, nazywaliśmy go wszyscy mały; teraz jest trenerem kickboxingu,
przerósł mnie o ponad głowę, a w barach jest o piętnaście
centymetrów szerszy. Matys został wykładowcą na uczelni, właściwie od zawsze
przesiadywał z nami dla towarzystwa, mało trenował, czasem brał tutaj do nas laptopa
i grał w gry sieciowe. Nigdy nie lubiłem tego rodzaju rozrywki, ale lubiłem z
nim prowadzić rozmowy na różnorodne
tematy, często dotyczące spraw, wyprzedzających nasz wiek i poziom naszego rozumowania
na tamte czasy. W gruncie rzeczy trzynastolatek nie powinien oglądać pornosów i
rozmawiać na temat perwersji erotycznych, nie powinien też traktować patologii
jako czegoś normalnego lub wręcz dobrego. Czy owe rozmowy wyszły nam obu na dobre? Raczej nie, jednak wciąż do
niektórych spraw mieliśmy bezkompromisowe podejście i każdy z nas na ich temat
miał różne zdania.
– Kamilo, skończ
podnosić tę sztangę, to już nie te lata – powiedział do mnie Matys.
– A ty skończ żyć
komputerem. Grasz na giełdzie przez Internet, bawisz się przez Internet,
umawiasz się przez Internet, na dodatek wykładasz informatykę – powiedziałem,
odkładając osiemdziesiąt sześć kilogramów na specjalnym drążku i wstałem z
ławki treningowej.
– O mój Boże,
chłopie, i ty to podnosiłeś przez prawie godzinę? – powiedział Matys, gdy
położył się na moim miejscu i chwycił gryf w obie dłonie. Naturalnie zrobił to
nierówno i nieprofesjonalnie. – Rezygnuję z tego, to za ciężkie. Wojtas,
wrzuć mi coś lżejszego. Co do panien, to poznałem taką jedną.
– A jakaś fajna? –
zapytał Wojtas, podając nam po puszce Jacka Danielsa z coca-colą (nowość na
rynku, a przynajmniej na polskim).
– Ja dziękuje, nie
piję czegoś takiego. Ogólnie nie piję, robię sobie miesiąc abstynencji –
powiedziałem.
– Aha, zapomniałem.
Ty zawsze piłeś tylko czystą i nienawidziłeś ani drinków, ani whisky – odparł
Wojtek.
– Nienawidziłem też
kolorowej, ale lubię piwko czasem strzelić – przyznałem.
– Trawkę też kiedyś
lubiłeś – powiedział Mateusz z lekkim uśmiechem.
– Być może, ale już
nie lubię i tego świństwa nie tknę. Byłem na odwyku, tak? Więc jest ok i
zejść, proszę, ze mnie i z tego tematu – powiedziałem otwarcie.
– Jak tam było? –
zapytał Wojtek.
– Zero imprezek,
zero lasek, pobudka o piątej, o dwudziestej drugiej spać. Jednym słowem: nuda.
Jedno, co palić było można, to papierosy.
– No i nawet je w
końcu rzuciłeś– skomentował Wojtek.
– No widzisz…. Ale
jak ta twoja panna, Matys? – usiłowałem zmienić temat.
– Nie wiem jeszcze,
bo widzę ją jutro dopiero po raz pierwszy. No chłopaki, nie śmiejcie się.
– Ja się nie śmieję,
tylko że zawsze byłem anty, jeśli chodzi o poznawanie kobiet przez
Internet – przyznałem.
– No a ty, Kamil, nie
podzielisz się z nami nowinami? Chodzą ploty na mieście, że masz małolatę.
Uważaj, to zalatuje kuratorem – powiedział zaczepnie Wojtek.
– Boże, istoto o
wielu twarzach i o żadnej zarazem, widzisz i nie grzmisz. Całe życie mi,
Wojtusiu, będziesz wypominał, że zaruchałem trzynastolatkę? Wyglądała na co
najmniej siedemnastkę. Więc po raz kolejny zejdźcie ze mnie – powiedziałem, po
czym dodałem: – Dominika ma już piętnaście lat, sprawdzałem jej legitymację
szkolną.
– W jej obecności
czy po kryjomu? – zapytał Matys.
– W jej. Zarzekałem
się, że chcę zobaczyć zdjęcie. No wiecie, to, jak wyszła – wyjaśniłem.
– I ona na to
poszła. Jeśli tak, to w takim razie w ogóle cię nie zna. Przecież na kilometr
widać, że pociągają cię zupełnie inne zdjęcia – powiedział Wojtek.
– Dobrze, jestem
seksoholikiem, pracoholikiem, zwyrodnialcem, gwałcicielem, narkomanem,
alkoholikiem i na dodatek damskim bokserem. Tylko że to ja miałem tabuny
kobiecych pizd przed oczami i piętro niżej też, a wy? No, proszę was, ty wciąż
pracujesz na własną rękę. – Tu wskazałem na Matysa. – A ty masz żonę i dwójkę dzieci i chyba w
życiu nie miałeś innej. – Tu zwróciłem się do Wojtka.
– Kamil, daj spokój,
to były żarty. Gwałcicielem akurat nigdy nie byłeś, z Madzią to była
tylko zabawa. Opowiadała potem na mieście,
że zgłosiła gwałt za karę, że ją rzuciłeś zaraz po trzecim razie –
powiedział Wojtek.
– Damskim bokserem w
sumie też nie jesteś, Beata sobie zasłużyła. Tyle tylko, że teraz masz zakaz
zbliżania się do niej – powiedział Matys.
– Wiecie, jak było.
Suka mnie zdradziła, to oberwała – powiedziałem zgodnie z prawdą.
– No tak, ale wtedy
to ci chyba to wybaczyła. Właściwie to sama przepraszała i skomlała, byś ją
przyjął z powrotem – powiedział Wojtek.
– I przyjąłem.
– I moglibyście być
piękną parą do dziś, tylko że się upiła, a ty ją przeraziłeś – powiedział
Wojtek.
– A ty skąd to
wiesz? – zapytałem.
– Od twojego brata.
W zeznaniach podała, że byłeś zimnym skurwysynem bez uczuć i emocji. Uprzedzam,
to był cytat, nie moje zdanie.
– Zasłużyła sobie.
– Z tą piętnastolatką
też tak postępujesz? – zapytał Matys.
– Jeszcze nie miałem
okazji, weź sobie wyobraź – przyznałem zgodnie z prawdą. – Zresztą, wracam do
żony – dodałem.
– Kurwa, ty się
chyba nigdy nie zmienisz. I co te biedne, poniżane kobiety w tobie widzą, że to
znoszą, dopóki ci się nie znudzą? – zapytał Mati.
– Widzą piękne,
opalone ciało przystojnego blondyna, człowieka, który zawsze je wysłucha i z
nimi porozmawia, jak będzie trzeba, to przytuli, a jak trzeba, to opierdoli i
przyleje. To we mnie widzą, jednak jest też inteligencja, zdolność prowadzenia
konwersacji i inność, jaka je pociąga – odpowiedziałem nieskromnie.
– Co do inności, to
mam ochotę dziś zobaczyć inną niż moja żona – powiedział Wojtas.
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Może klub go-go? –
zaproponował, pytając Wojtek.
– Nie no, coś ty, no
chłopaki, no nie – powiedział Matys, po czym dodał: – To wbrew katolicyzmowi.
– Ale i tak
ulegniesz, i pójdziesz – powiedział pewien siebie Wojtas. – My z Kamilem
idziemy. Na niego zawsze w takich sprawach można liczyć – dodał pewny swojego
zdania.
– Nie, nie, nie tym
razem – powiedziałem.
– Co?! – zapytał
Wojtek z niedowierzaniem malującym się na twarzy.
– Nie wierzę własnym
uszom, duch pański zstąpił na ciebie i cię nawrócił czy jak? – zapytał Matys.
– Nie, po prostu
jestem w stałym związku i uważam, że jak na razie to nie fair w stosunku do
mojej żony i w stosunku do mojej niedoszłej jeszcze młodej kochanki. Pogadam z
nią kiedyś o tym przy herbatce, poznam jej opinię, jej zdanie na ten temat i
wtedy być może się z wami wybiorę – powiedziałem zgodnie z prawdą.
– Jak to? Ty i nie
idziesz.
– Zakochałeś się czy
co? Nie boisz się, że zrobi cię w chuja jak Betka? – zapytał Matys.
– Wiesz, wydawało mi
się kiedyś, że kocham Beatę, później ją nienawidziłem równie mocno, jak niby
kochałem. Teraz dostrzegam, że nie mogłem jej kochać, bo do Domi czuję więcej
niż kiedyś do Beatki, no i nie wiem, czy to zakochanie, czy to miłość, czy co
to, do cholery, jest. Lecz nie jest to ani fascynacja, ani kaprys jak w
przypadku tych późniejszych panien. Tak więc ja nie idę, zresztą i tak muszę
wracać do mojego antykowego świata i z synami dziś klocki poukładać –
przyznałem szczerze.
– Znowu cię firma
wzywa? – zapytał Wojtas.
– Tak – przyznałem.
– Swoją drogą jak
facet może kochać starocie i meble? – zapytał Matys.
– Lubię to od
dziecka, jednak nie kocham, bo martwych przedmiotów nie da się pokochać. Ale
lubię je renowować, pracować przy
nich. Patrzeć jak przedmiot kupiony za grosze sprzedaje się po kilkukrotnie
większej cenie i klient jest zadowolony, że tak tanio. No i można to lubić. Podobnie jak ty
lubisz komputery, a Wojtek rękawice i worek bokserski. Widzicie,
można lubić coś, czego nie lubią inni. Teraz jestem zmuszony się oddalić,
żegnam więc moich braciszków z wyboru miłym cześć i do kiedy indziej –
zakończyłem monolog i opuściłem piwnicę.
Spojrzałem na zegarek,
była późna pora, właściwie to już noc. Po chwili odebrałem znajomy numer
telefonu i to, co usłyszałem przyprawiło mnie o gigantyczne wkurwienie.
Fragment pochodzi z e-booka pt "Dwa światy w sercu".
Link do opisu: kliknij tutaj
Link do pobrania: kliknij tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz