sobota, 13 lipca 2013

Wygrana

Majka (Amelia)
Bolało. Miałam ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak, żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się podnieść. Jego silna dłoń spoczywała                   na moich plecach i przyciskała mnie do maski, skutecznie unieruchamiając. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Przecież powinien mi współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić.             Nie miałam jak go uderzyć czy odepchnąć, więc zaczęłam na niego krzyczeć:
– Ktoś zamyka mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w spokoju, to boli, rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się domyślił. Kolejny mocny pas opadł                 na moją porządnie obitą już pupę.
– Sama się zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką. Jeśli bym                   nie przyjechał, to byś się tam udusiła.
Kolejny raz. Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam; to przecież było niemożliwe,                         żeby się domyślił, bo niby jak? Próbowałam grać dalej; kolejne razy sypały się na moją już bardzo piekącą pupę.
– Co ty pieprzysz?! – Głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań, kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
– Ślady na piasku są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko              do twojego samochodu. 
Mój wspaniały plan zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło             mi nawet, że mogłabym go przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to          z głowy. Kolejny pas spowodował, że pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
– Przestań, to boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Zaliczyłam jeszcze cztery mocne uderzenia. W końcu jednak przestał. Byłam zła, czułam się poniżona. Miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie                          za nadgarstek i poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując miejsce kierowcy, zaczęłam na niego wrzeszczeć:
– Co ty sobie wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
– Miałem rację, na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na rozjuszonego byka.
– Kimś ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go.
– Mniej niż ty. A teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia, zobaczymy, co o tym myśli.
Teraz do mnie dotarło, że gdyby ojciec się dowiedział,                        co nawyczyniałam, to byłby największy obciach w moim życiu. Taka sytuacja przebiłaby nawet wpakowanie się samochodem do rowu.
– Chyba żartujesz – trochę się uspokoiłam, ale nadal pozostałam         w bojowym nastroju; nie chciałam dać mu satysfakcji. – Chyba cię, kurwa, naprawdę pojebało. – Rzucił mi karcące spojrzenie i powiedział:
– Skończ przeklinać. Jedziemy i bez dyskusji. 
Jechał wolno po plaży. Nie było mowy o tym, że to jego będzie             na wierzchu. Moja duma na to nie pozwalała. Mimo piekącego bólu, musiałam go sprowokować.
– Bo co? Przylejesz mi?
– Tak – odwrócił się z cynicznym uśmiechem.
– Jebany frajer – powiedziałam jakby do siebie, ale tak żeby usłyszał. Włączył radio tak głośno, jak tylko się dało.
– Głośniej, bo nie słyszę! – krzyknął, nadal z tym samym cynicznym uśmieszkiem.
Wychyliłam się do przodu i wyłączyłam radio jednym przyciskiem. Zbliżyłam się do jego ucha i powiedziałam bardzo głośno i wyraźnie,              na wypadek gdyby stwierdził, że nie słyszy.
– Powiedziałam, że jesteś jebanym frajerem!
Usiadłam obrażona na tylnym siedzeniu, zadowolona, że to moje słowo padło jako ostatnie. Jego ręka powędrowała do małego, otwartego schowka pod radiem i wyjęła dużą, białą wizytówkę. Należała do ojca; nigdy nie zapisałam jego numeru, więc w razie W musiałam mieć przy sobie jego wizytówkę. Oprócz ładnych, ciemnych literek z nazwiskiem, telefonem i adresem były też moje, trochę większe i niezbyt staranne czerwone kulfony oznajmiające: ojciec-frajer.
– Tam jedziemy, kochanie? – zapytał i pokazał mi wizytówkę, obnażając swoje białe zęby w triumfalnym uśmiechu. Znowu wezbrała             we mnie niepohamowana wściekłość.
– Nawet się, kurwa, nie waż! Zatrzymaj ten pierdolony samochód, rozumiesz? Zatrzymaj się, kurwa! – Krzyczałam, jednocześnie próbując odebrać mu wizytówkę.
Zrobił coś, co mnie zadziwiło: zaczął zwalniać. Ostatecznie zatrzymał auto przy placu, gdzie w czasie lata jest mnóstwo ludzi. Na całe szczęście teraz nie było tam nikogo. Wysiadł i wyciągnął mnie                         za nadgarstek. Postawił mnie twarzą do siebie i z groźną miną powiedział:
– Rozumiem, że dostałaś za mało.
Wystraszył mnie; odruchowo się cofnęłam. Koszmarnie doskwierał mi ból pośladków, a nie chciałam żeby bolały jeszcze bardziej.
– Nie, przestań, proszę! Ja... – zawahałam się. – No, przestań!
– Będziesz grzeczna? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Zależy, co to znaczy… – Ledwie wypowiedziałam te słowa, zarobiłam siarczystego klapsa w prawy pośladek. Zbulwersowałam się; jakim prawem w ogóle mnie dotykał?!
– Nie dotykaj mnie, rozumiesz?! – wydarłam się rozwścieczona. Nie zrobiło to na nim wrażenia. Zamachnął się znowu i uderzył, mówiąc:
– Pytałem, czy będziesz grzeczna? – Był spokojny, ale nieustępliwy. Podniosłam dłoń i próbowałam uderzyć go w twarz. Zrujnował mój plan, łapiąc mnie za rękę, obrócił tyłem do siebie i wlepił mi dwa klapsy, tym razem w lewy pośladek. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
– Spierdalaj!
Ból spowodowany tymi pojedynczymi uderzeniami na moją obitą pupę spowodował, że poczułam łzy w oczach. To było dla mnie chyba najbardziej zadziwiające; nigdy wcześniej nie płakałam z bólu, chyba           że jako dziecko. Na te słowa odsunął się o krok do tyłu i zaczął wyjmować pasek ze spodni. Ogarnęła mnie panika; wiedziałam, że nie zniosę więcej bólu. Cała ta scena mogła zakończyć się tylko katastrofalnym płaczem, a ja przecież od lat przy nikim nie płakałam. Na pewno nie przy żadnym facecie. Nie chciałam znowu czuć bólu, więc skapitulowałam.
– Nie, proszę, nie rób tego – zaczęłam panicznie odsuwać się                do tyłu, ale na drodze stanął mi samochód.
– Pytałem, czy będziesz grzeczna? – powiedział spokojnie, składając pas na pół.
– Będę – nie wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło. – A ty i tak jesteś frajerem – dodałam przez zaciśnięte zęby.
– W takim razie proszę tutaj – przywoływał mnie do siebie palcem wskazującym. Wystraszyłam się. Myślałam, że kiedy powiem, że będę grzeczna, to już mnie nie uderzy. Narodził się we mnie nowy bunt.
– Nie ma mowy – powiedziałam, odruchowo zakrywając pośladki dłońmi.
– Dlaczego? – jego głos był spokojny i wyrozumiały, jak wtedy, kiedy wyciągał mnie związaną z bagażnika.
– Nie pozwolę się już bić, nie ma mowy, wybij to sobie z tej głupiej głowy.
– Nie uderzę cię, ale też nie chce się z tobą szarpać. Podejdź.
Udzielił mi się jego spokój Zdjęłam dłonie z pośladków i powoli zaczęłam iść w jego stronę. W końcu zatrzymałam się przed nim, a on uśmiechnął się.
– Pięknie, mała, a teraz powiedz, czy bardzo boli.
– Bardzo – zrobiłam słodkie oczka niewinnego i skrzywdzonego dziecka.
Objął mnie ramieniem w talii.
– Pokaż. – Odwrócił mnie bokiem do siebie i zsunął mi spodnie tak, że nawet nie zdążyłam zareagować. Przyglądał się przez chwilę,                      a później dodał: – Nie jest tak źle, mała, a już się bałem, że przesadziłem. Teraz usiądź z przodu, wolę cię mieć na oku.
– Jeszcze jakieś życzenia? – zapytałam zadziornie, otwierając przednie drzwi i siadając na miejscu dla pasażera. On jednak uśmiechnął się tylko i też wsiadł do auta. Odpalił i odjechał. Milczeliśmy jakiś czas, ale wiedziałam, że ten stan nie będzie trwał wiecznie i nie pomyliłam się.
– Mogłaś się udusić, wiesz? Mogłaś umrzeć w tym bagażniku – powiedział z troską.
– Ale nic mi nie jest, to się liczy.
Wiedziałam, że to głupie tłumaczenie. Poczułam się dziwnie; nikt już bardzo dawno tak ze mną nie rozmawiał, nikt się o mnie nie troszczył. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na prawym udzie.
– Dlaczego wpadłaś na tak beznadziejny pomysł? – popatrzył                 na mnie zdziwiony. Najpierw wzruszyłam ramionami, a później powiedziałam:
– Nie był taki beznadziejny, przyjechałeś. – Teatralnie wypuścił powietrze i na chwilę opuścił głowę, a później znowu patrzył na drogę.
– A gdybym nie przyjechał? – zapytał nagle.
– Zadzwoniłabym do dziewczyn, one by przyjechały – oznajmiłam równie spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
– Już to widzę. Ty byś przyjechała na ich miejscu?
– To ja jestem królową, a nie one. Oczywiście, że by przyjechały – oburzyłam się, a Patryk westchnął i zapytał:
– A co, gdyby się spóźniły? Poza tym jak byś zadzwoniła z rękoma związanymi z tyłu, a telefonem w przedniej kieszeni?
O tym nie pomyślałam, właściwie to wcale nie brałam pod uwagę, że może mi się coś stać. Zrobiło mi się głupio, więc odwróciłam od niego wzrok, nic nie mówiąc. Wydusiłam z siebie w końcu smutnym głosem:
– To miałbyś mnie z głowy. – Nadal na niego nie patrzyłam. Słyszałam tylko, jak wzdycha. Zapanowało milczenie. Ponownie odezwał się Patryk.
– Co ci to tak właściwie dało? To, że przyjechałem? Dostałaś tylko w dupę. Jaki miałaś cel takiego postępowania? – mówił tak, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobiłam taką głupotę, żeby zwrócić jego uwagę na siebie. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, a później powiedziałam:
– Pierwszy raz normalnie rozmawiamy. – On też się uśmiechnął,  po czym ni stąd, ni zowąd zagadnął:     
 – Liczyłaś na szalony seks na piasku czy w wodzie?
– Szczerze? – zapytałam, nieskrępowana tym pytaniem. Zdemaskował mój plan, więc teraz mogłam być bezczelnie uczciwa.
– Oczywiście, że tak – odpowiedział, zdziwiony, że w ogóle zadałam takie pytanie.
– Na piasku – powiedziałam pewna siebie, a on uśmiechnął się.
– Dobra, mała, jedziemy do tego tatulka, odstawię cię do domu – powiedział nagle. Nie chciałam, żeby ktokolwiek przekroczył próg mojego domu, przypomniało mi się poza tym, że chciał rozmawiać z moim ojcem. Znając go, przeraźliwie by się wkurzył; darłby się przez pół nocy, jaka to jestem głupia. Musiałam jakoś się z tego wywinąć.
– Nie chcę wracać do domu, a tym bardziej nie chcę, żebyś z nim gadał. Nie będziesz, prawda? Tylko mnie straszyłeś?
– Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
– Nie lubię tam wracać, mogę pojechać do ciebie? – Był pierwszą osobą, z którą byłam tak szczera.
– A co, tatuś zablokuje kartę kredytową, jak się dowie czy zamknie w domku na kilka tygodni? – rzucił cynicznie, ale tym razem już mnie              nie zdenerwował. Przestałam na niego patrzeć, zrobiło mi się przykro.
– Nie zrobi nic, jak zawsze. Nie chcę, żeby znowu się darł o byle gówno... Poza tym nie chcę, żebyś go poznał. – Mój głos był smutny, dawno nie czułam się tak beznadziejnie jak w tej chwili.
– To nie byle gówno – orzekł, po czym dodał: – Ja na ciebie                 nie krzyczę, wiec powiedz mi, po co to wszystko?
– Dla ciebie.
Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
– Nie rozumiem – powiedział po chwili.
Zaśmiałam się krótko i powiedziałam:
– Nie dziwię się, masz za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć – zaczęłam odzyskiwać pewność siebie.
– To był oryginalny pomysł na podryw, nie zaprzeczę. Ale też równie głupi. Skończ z tymi złośliwościami, pasa jeszcze nie założyłem – zabrzmiał groźnie, ale ja wiedziałam, że już nic mi nie zrobi.
– Teraz już wiem, że mnie nie uderzysz, bo jest ci mnie szkoda – powiedziałam triumfalnie.
– Chcesz się rozczarować?
Powiało groźbą, ale nie chciałam mu pokazać, że znowu udało mu się zrobić ze mnie potulną.
– Wiem, że się nie rozczaruję, bo nazwałam cię frajerem, a ty nie miałeś serce mnie już bić. Spodobałam ci się, co?
Mimika jego twarzy nic nie zdradzała.
– Teraz to nie ma znaczenia – stwierdził bez emocji, bez wyrazu.
– Jak to nie ma? – Zaskoczył mnie; czułam się tak, jakby zabrakło mi powietrza.
– Wracasz do domu, a ja do pracy. Mam zastępstwo tylko na dwie godziny. Zapnij pasy – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwów.
Przewróciłam oczami i zapięłam pasy, ale nie chciałam żeby odwoził mnie do domu. Musiałam działać.
– To lepiej pojedźmy od razu do twojej pracy. Nie chcę wracać            do domu – dało się wyczuć błagalną nutę w moim głosie.
– Nie interesuje mnie to.
– Proszę cię, nie każ mi tam wracać! – złapałam go za rękę. Ostatnim miejscem, w jakim chciałam się teraz znaleźć, był mój dom.
– Wolisz poczekać na mnie u mnie? – zapytał zdziwiony, całkiem normalnym, już nie szorstkim głosem.
– Tak! – powiedziałam uradowana i uśmiechnęłam się.
Najpierw odwiózł mnie do swojego mieszkania, a później popędził do pracy. Zostawił mnie u siebie z zapewnieniem, że niedługo wróci. Podziwiałam porządek, jaki miał w pokoju; nawet ja takiego nie miałam. Czekanie na niego dłużyło mi się, ale jakoś nie wyobrażałam sobie teraz stąd wyjść. Starałam się nie siedzieć, raczej stałam albo leżałam na brzuchu. Pupa nadal bolała i była ciepła. Dostałam SMS-a od Dominiki; chciała wiedzieć, jak mi poszło. Napisałam jej, ze inaczej niż planowałam, ale też nie najgorzej oraz że wszystkiego się dowie, kiedy wyjdę od Patryka. Nie mogła uwierzyć w to, że tam siedzę. Urwałam SMS-y z Domi, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Czekałam, siedząc na łóżku i dwóch miękkich poduszkach. Patryk pojawił się w drzwiach z talerzem w dłoni.
– Głodna? – zapytał z uśmiechem.
– To zależy.
– Od?
– Od tego, co na tej pizzy jest.
– Szynka, pieczarki i ser – wyliczył, a później popatrzył na mnie, czekając na reakcję.
– To nie, dzięki.
– Wegetarianka? – zapytał, odkładając pizzę na nocny stolik             i siadając obok mnie.
– Tak. Nie będę zjadać zwierząt hodowanych w tragicznych warunkach tylko po to, żeby człowiek mógł je zjeść – wyrecytowałam wyuczoną formułkę.
– Wybacz, ja lubię te zwierzaki, tak więc zjem. To na co masz ochotę?
– Ochotę... ochotę to mam na ciebie – powiedziałam, zbliżając się do niego i kładąc mu dłoń na klatce. On jednak zdjął z siebie moją dłoń.
– Przestań. Nie lubię przypadkowego seksu. I szanuj się. Proponuję surówkę. Jest w lodówce. Idź i sobie weź.
Nie zamierzałam przestać, zawsze osiągałam swój cel, a teraz moim celem był on.
– Nie będzie przypadkowy, będzie cudowny… – mój glos stał się uwodzicielski, znowu położyłam mu dłoń na klatce i zaczęłam przesuwać ją w dół. Wtedy uderzył mnie w wierzch dłoni, a ja odskoczyłam od niego                i z wyrzutem krzyknęłam:
– Przestań, to boli! Nie umiesz być delikatny czy co?
– Umiem.
– Coś nie widzę – powiedziałam z zarzutem.
– Ale zachowuj się – dodał groźnie.
– Czujesz się dowartościowany, że mi odmawiasz? I nie chcę twojej pieprzonej surówki! – Obrażona skrzyżowałam ręce na piersiach         i odwróciłam się do niego plecami.
– Nie lubię przypadkowego, nic nieznaczącego seksu, już mówiłem – powiedział spokojnie i zaczął jeść pizzę. Znowu udało mu się mnie wkurzyć.
– Oczywiście! Każdy facet lubi seks! Może z tobą naprawdę jest coś nie tak, co? Może te plotki to prawda? – podniosłam głos, a on przełknął pizzę i zapytał:
– Jaki plotki?
– Nieważne – znowu usiadłam obrażona.
– Te twojego autorstwa?
– Co? Jakim prawem mnie oskarżasz? Masz niby na to jakieś dowody? Co? – Wiedziałam, że to prawda, ale musiałam grać. Nie mogłam mu pokazać, że ma rację.
– Słyszałem. Każdy mówi za twoimi plecami, że dostałaś kosza                 i musiałaś to jakoś wyjaśnić. A ja, wystawiając cię za drzwi, byłem po prostu zmęczony – powiedział spokojnie, zbijając mnie trochę z tropu.
Nie dałam się jednak i dalej brnęłam w swoje kłamstwo. Poza tym wkurzył mnie, sugerując, że ktoś śmiał mnie w ten sposób obgadywać.
– Ciebie to już naprawdę powaliło?! To ja ustalam zasady,              ja obgaduję! Jestem królową, nikt mi się nie naraża, rozumiesz?
– Oczywiście, że rozumiem. Ty ustalasz zasady gry, w którą ja                nie gram. – Jego spokój był prowokujący.
– Nawet nie wiesz, że w nią grasz.
– Sądzisz że tupniesz nóżką i pójdziemy do łóżka? – zakpił.
– Przecież wiem, że tego chcesz! Widzę to, ale opierasz się, bo tak wypada? A może chcesz mi zrobić na złość, co? Pragniesz mnie, jak każdy! Nie wmawiaj sobie, że tak nie jest! – Wzburzona, zaczynałam tracić nad sobą kontrolę.
– Jesteś ładna i zgrabna, nawet cię lubię i masz seksowny tyłek. Ale wolałbym iść do luksusowego burdelu niż zrobić to z rozpieszczoną gówniarą, którą bezbłędnie grasz.
Kolejny raz tego dnia miałam ochotę zrobić mu krzywdę, uderzyć, popchnąć, cokolwiek!
– Takich frajerów jak ty nie wpuszczają do burdeli! Poza tym                 nie jestem gówniarą, ty ... Ty jesteś jakiś popieprzony, wiesz? Masz się                za jakiego psychologa czy coś? – Udało mi się go w końcu wyprowadzić               z równowagi.
– Grzeczniej, proszę. I zmykaj do domu. Kluczyki są na komodzie    w przedpokoju – powiedział, wskazując mi drzwi.
– Masz na mnie ochotę, oszukujesz sam siebie! Grzeczniej, proszę – przedrzeźniłam go. – Uważasz, że się ciebie boje, debilu? Grubo się mylisz! Nigdzie się stąd nie ruszam, zapomnij! – Ostentacyjnie rozsiadłam się na łóżku, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na piersiach.
– Nie pozwolę się obrażać we własnym domu!
– Pff! – przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo ruszać nogą.
– Albo wyjdziesz, albo niech cię tatuś odbiera – mówiąc to, wyciągnął tę samą wizytówkę, którą znalazł w moim samochodzie.
– Możesz sobie dzwonić. Teraz i tak nie odbiera już telefonu służbowego, jest za późno. – To był blef, ale zabrzmiał prawdziwie.
– W takim razie sprawdzimy. A jak nie odbierze, napiszemy mu SMS-a, by rano cię stąd zabrał.
Szybko podniosłam się z łóżka i podbiegłam do niego. Próbowałam mu wyrwać wizytówkę.
– Przestań, rozumiesz! Nie traktuj mnie jak gówniarę! Ojciec i tak nie przyjedzie, ma na mnie wyjebane, rozumiesz, kretynie? – krzyczałam na niego rozeźlona.
– Traktuje cię tak, jak się zachowujesz. A ty robisz wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę.
– Jak ty mnie cholernie wkurwiasz! – krzyknęłam i zaczęłam go bić pięściami po klatce, tłukłam na oślep, nie patrząc, gdzie biję. Wtedy mnie zaskoczył. Przyciągnął mnie za ramiona i mocno przytulił. Zaczęłam w złości powtarzać w kółko:
– Nie! Przestań! Daj mi spokój! Nienawidzę cię tak samo jak jego! Puść! – Głos zaczął mi się łamać; nie wiedziałam, czemu tak na to wszystko reaguję. Nie rozumiałam tego, co się działo. Rzucałam się, gdy                             on tymczasem, wciąż tuląc mnie do piersi, powtarzał szeptem:
– Uspokój się, już dobrze. Już dobrze. Ciii…
– Puść, proszę cię. – Przestałam się rzucać, teraz już tylko ciężko oddychałam. – Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem.
– Co dlaczego robię?
– Dlaczego mnie zbiłeś, czemu mnie przytulasz... Nie rozumiem, czemu tak mnie traktujesz... Już nic nie rozumiem, puść mnie! – próbowałam zrobić coś, żeby mnie puścił, poczułam bowiem łzę, spływającą po lewym policzku. Nie chciałam przy nim płakać, ale to było               o wiele silniejsze ode mnie. Pierwszy raz nie umiałam nad sobą zapanować.
– Nie skrzywdzę cię, na plaży też nie chciałem cię skrzywdzić. Zbiłem cię, bo zasłużyłaś i tego potrzebowałaś – mówił spokojnie, nadal trzymając mnie w objęciach. Łzy spływały coraz częściej.
– Puść mnie… – powtarzałam szeptem jak płyta, która się zacięła.
– Teraz cię przytulam, bo tego teraz potrzebujesz.
– Ale ja nie chcę... Puść... Potrzebuję ciebie... – płakałam, a on głaskał mnie po plecach.
– Jak się uspokoisz, to porozmawiamy, teraz już ciii…
Przytuliłam głowę do jego klatki i pozwoliłam łzom płynąć;                  nie starałam się ich już powstrzymać.
Czułam jego obecność, ciepło i troskę. Już nie chciałam go bić, nie byłam zła. Nie myślałam o tym głupim zakładzie. Tylko on zajmował moje myśli. Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tego dnia, było nowe albo dawno zapomniane. Patryk przytulał mnie, głaszcząc po plecach. W końcu usnęłam. Nie pamiętam nawet,                            jak znalazłam się w jego łóżku. Obudziłam się wtulona w niego. Patrzył                     na mnie. Pogłaskał mnie po głowie i wstał. Powiedział, że idzie                        pod prysznic. Wtedy przypomniał mi się zakład. Nadal miałam szansę                   go wygrać. Zerwałam się i zaczęłam szukać telefonu Patryka. Znalazłam                 go w spodniach, leżących na krześle. Napisałam SMS-a: Jeszcze z nikim                nie uprawiałem tak dzikiego, spontanicznego i szalonego seksu. Było cudownie, liczę na to, że dziś też się widzimy. I wysłałam do siebie. Oczywiście usunęłam go z jego skrzynki nadawczej. Zebrałam swoje rzeczy          i zanim Patryk wyszedł spod prysznica, już mnie nie było. 

Fragment pochodzi z e-booka pt "Pierwsze kroki".
Link do opisu: kliknij tutaj
Link do zakupu: kliknij tutaj

2 komentarze:

  1. Majka jest tu strasznie dziecinna i denerwująca ,zachowuje się jak księżniczka,która nie uważa,że jak kiwnie palcem to wszyscy muszą robić co ona im karze. Jak puściły jej emocje to myślałam,że zrozumiała co robi nie tak,ale pod koniec fragmentu wysyłając tego smsa po raz kolejny dałą pokaz swojej dziecinady

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń