Hubert (Iwan)
– To mieszkanie wymaga generalnego remontu – to było
pierwsze, co powiedziałem, kiedy ogarnąłem wzrokiem nagie ściany i brak
odzienia na podłodze.
– Jutro odbiorę alimenty z urzędu, matka też obiecała mi
dopomóc i sypnąć jakieś dwie stówki z zasiłku, jaki dostanie, to umaluje ściany
i położę tapetę – odpowiedziała pewna, że tak właśnie będzie.
– Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Ty wstaw róże do wazonu, a
ja zbiegnę do samochodu po farbę. Tylko uważaj, nie pokłuj się! – warknąłem
ostatnie zdanie.
– Dobrze – odpowiedziała pokornie, co do tej kobiety
kompletnie nie pasowało.
Po pięciu minutach podążałem z dwiema dużymi wiaderkami na
drugie piętro, by po chwili mieć Amandę przed sobą w samej bieliźnie, okrytej
tylko i wyłącznie rozwiązanym szlafrokiem.
– Kremowe do salonu i niebieskie do sypialni – oznajmiłem,
kładąc oba na podłodze i starałem się stłumić to, co działo się w tej chwili w
moich slipach.
– Sypialnia miała być czerwona – stwierdziła obrażonym
tonem.
– Co za różnica? – zapytałem i byłem wkurwiony na nią już od
teraz. Czy ta kobieta zawsze musiała się ze mną pokłócić? I po jaką cholerę ja
ją utrzymuję? – zadawałem sobie takie pytania w myślach.
– Spora. Czerwony, a niebieski, to dwa inne kolory weź sobie
wyobraź – rzuciła jeszcze bardziej obrażonym tonem, niż poprzednią wypowiedź.
– Czerwony, Amanda do cholery! Czułbym się w takim kolorze
jak w burdelu – wyjaśniłem.
– Traktujesz mnie, jak swoją prywatną prostytutkę, wiec co
za różnica? – zapytała z pasją w głosie godną wojownika, a nie skąpo ubranej
dziewczyny.
– Znowu to samo – wyszeptałem przez zęby i usiadłem na
krześle, które jeszcze obite było w folię. – Skąd masz meble? – zapytałem po
chwili, spoglądając na stół, który miałem przed sobą.
– Mam tylko stół, dwa krzesła, meble kuchenne, które tutaj
były i materac. Nie nazwałabym tego umeblowaniem, wiesz? – odcięła się.
– Ogarnę łóżko do końca przyszłego tygodnia, tak, jak
obiecałem. Nie rozumiem, po co chciałaś się tak szybko wprowadzić. Mogłaś
wytrzymać jeszcze trochę u matki, a ja doprowadziłbym w tym czasie mieszkanie
do ładu.
– A czujesz ten klimat? – zapytała tak słodko i dziko
zarazem.
– Jaki klimat? – dopytywałem, zbliżającej się do mnie
kobiety.
– Taki – zaczęła, a jej kolano wylądowało na siedzeniu
krzesła, miedzy moimi nogami. – Jakbyś miał dziwkę na melinie, nie sądzisz? –
zapytała po chwili wplatania mi swoich palców we włosy.
– Nie wierzę, że nazwałaś się dziwką.
– To tylko zabawa. Wczuj się w rolę – poleciła ostrym tonem.
– Zrobisz ze mnie kiedyś jakieś monstrum. Stworzysz potwora
i to się odbije przeciwko tob… – nie dokończyłem, bo jej usta zamknęły moje
najskuteczniejszym sposobem. Później jej wargi błądziły po mojej szyi, zasysały
moją skórę, a jej język liznął moje ucho.
– Weź mnie jak dziwkę, proszę – wyszeptała, a to na mnie
podziałało, jak afrodyzjak.
Natychmiast wstałem, ale zadbałem też o to, by nie zrzucić
jej na ziemię. Pchnąłem ją na stół. Przytrzymując swoją dłoń na jej plecach,
docisnąłem ją do blatu. Jej szlafrok niemal natychmiast powędrował do góry, a
stringi zsunąłem na dół, zaraz po tym, jak wymierzyłem jej siarczystego klapsa
w jeden z pośladków...
Nadeszła noc, a spanie na dmuchanym materacu do wygodnych i
udanych nie należy, pomimo, że materacyk był dwuosobowy. Udałem się więc do
kuchni, w celu włączenia czajnika elektrycznego. Chciałem przyrządzić sobie
jakąś kanapkę na szybko, ale lodówka okazała się niemal pusta. Było w niej
tylko jakieś smarowidło, cebula, ketchup, oraz olej.
– Nie mogłaś powiedzieć, że nie masz na zakupy –
powiedziałem z wyrzutem sam do siebie, bo w rzeczywistości byłem zły sam na
siebie, że o to nie zadbałem. Pośpiesznie naciągnąłem na siebie swoje ubranie i
udałem się do pobliskiego całodobowego sklepu.
Wróciłem, załadowałem lodówkę niemal po same brzegi i już z
czystym sumieniem usiadłem przy stole z mocną herbatą i kanapkami. Mój wzrok
padł na jakiś zeszyt. Widziałem go już wcześniej, gdy brałem tę małą od tyłu,
ostro, mocno i szybko niczym prostytutkę. Otworzyłem go na stronie, gdzie
pozostawiony był długopis, ale szybko pojąłem, że by zrozumieć sens musiałbym
zacząć czytać od początku. Przeczytałem. Wiedziałem, które to pismo Amandy.
Wiedziałem też, że to brudnopis, a ja dawno nie napisałem żadnego opowiadania,
ostatnim razem to chyba w szkole podstawowej. Odłożyłem więc niedojedzoną
kanapkę na talerz i oddałem się w pełni czynności wyobrażania, tworzenia i
pisania.
Fragment pochodzi z e-booka pt "Nigdy nie zrozumiem kobiet..."
Link do opisu: kliknij tutaj
Link do pobrania: kliknij tutaj
Amanda rzeczywiście pierwszy raz nazwała siebie dziwką niby to tylko zabawa ale jednak.
OdpowiedzUsuń