Angela (Jula)
Leżałam w łóżku... byłam dwa tygodnie
przed porodem i zaczęło mnie to przerażać. Hubert był tak jakby na to obojętny.
Położył się spać jakby nigdy nic, chrapał jakby nigdy nic w ogóle się tym nie
przejmował. Nie umiałam zasnąć, ta myśl mnie tak dziwnie przyprawiała o jakiś
taki niepokój, a ten mój mężulek śnił pewnie o jakiś kobietkach w bikini.
– Ej! – krzyknęłam, gdy moja ręka
uderzyła w jego udo. Mruknął coś niezrozumiałego i obrócił się plecami – No,
ej! – walnęłam go mocniej w ramie i tym razem zwinęłam rękę w pięść, ale dalej
nic. Namyśliłam się chwile i sięgnęłam po jakąś wodę, która stała obok łóżka,
odkręciłam i nalałam sobie trochę na rękę po czym bezceremonialnie odwróciłam
tak, by cała ciecz spadła na jego twarz. Odniosłam oczekiwany rezultat i zanim
się obejrzałam Hubert już podpierał się na łokciach i wbijał we mnie wzrok.
– Ja zapytam tylko jeden raz, co to miało
znaczyć?! – niemal wrzasnął.
– Na kobiety w ciąży się nie krzyczy –
zwróciłam mu uwagę, gdy już odstawiałam zakręconą butelkę.
– Nie denerwuj mnie i odpowiedz na
pytanie – polecił i podpierał się na jednej dłoni, bo drugą przetarł twarz
mokrą od wody.
– Bo nie chciałeś się obudzić...
– I to jest powód, by mnie topić? –
wszedł mi w słowo był poirytowany.
– Nie topiłam, a lekko pomoczyłam... to
jest różnica, bo ty nie chciałeś wstać – powiedziałam i tym razem oburzenie
przeszło na moją stronę.
– Nie chciałem, bo wróciłem z
popołudniówki, a teraz jest... Boże czwarta nad ranem, czego ty chcesz, seksu
mi odmawiasz więc nie widzę potrzeby, byś ty mnie w nocy budziła – powiedział
wyraźnie niezadowolony.
– Nie obchodze cię – rzuciłam oskarżenie.
– Nie, nie to nie tak – powiedział już
tak milej i ponownie obrócił się w moją stronę. Jedną rękę podpierał na głowie,
a drugą położył mi na brzuchu, ale to mnie rozjuszyło jeszcze bardziej więc ją
strąciłam – Co się dzieje? – patrzył na mnie tymi ciemnymi oczyskami, tak z
dołu, bo ja siedziałam, opierałam się o ścianę, a on leżał – Mała, przepraszam.
Ja nie chciałem tylko ty mnie tak podenerwowałaś, przepraszam – mamrotał, gdy
nadal go ignorowałam.
– Bo ja nie urodze – wypaliłam po
dłuższej chwili milczenia.
– Jak nie urodzisz? – Hubert się wyraźnie
pobudził, bo aż usiadł – Czemu?
– Bo to boli.
– Angela błagam cię. Uwierzę w każdy inny
powód, ale nie w to, że nie urodzisz, bo boli. Każdy inny, ale nie ty –
powiedział z jakby niedowierzaniem w to co usłyszał.
– No dobra... może nie dlatego, że boli,
ale ja go przecież ukrzywdze – wyznałam tym razem szczere obawy.
– Jak to ukrzywdzisz?
– Normalnie, ja wszystkich krzywdze.
Nawet jak nie chce pewnie go źle chwyce i mu się coś stanie, albo przy porodzie
coś przeze mnie mu się stanie. Chce cesarkę wtedy nic mu nie zrobię – wygadałam
coś co przyszło mi na myśl dopiero teraz.
– Na pewno nie. Angela na prawdę chcesz
mieć taką bliznę na brzuchu? – wyraźnie mu się nie spodobał mój pomysł.
– Tak, jeśli mu wtedy nic nie będzie to
tak – powiedziałam niepewna.
– Nie pozwolę byś mi się szpeciła na tym
pięknym brzuszku, bo coś sobie wmówiłaś – oznajmił ze spokojem i napił się tej
wody co to się po nią pochylił, gdy to mówił przy czym dał mi buziaka w brzuch.
– Nie interesujemy cię oboje! –
wykrzyczałam i dosłownie buchnęłam płaczem, jakoś tak mi wszystkie hamulce
popuściły i się rozkleiłam.
– Nie płacz – rzucił taki głupi tekścik i
pogładził mnie po ramieniu.
– Weź tą łapę zanim ci coś zrobię –
warknęłam, a on od razu rękę zabrał.
– Dobrze, wydmuchaj nosek – polecił i
podał mi chusteczki, które wytrzasnął nie wiadomo skąd.
– Nie jestem dzieckiem – stwierdziłam
uszczypliwie, ale i tak zrobiłam to co kazał.
– Jak ci pomóc? – zapytał po chwili, gdy
mój wybuch płaczu się unormował.
– Bądź przy mnie – odpowiedziałam po
kolejnej chwili i kilku głębszych oddechach.
– Ale jak to bądź? – zapytał zgłupiały, a
mnie szlag jasny trafił, że on nie wie o czym mówię.
– Hubet do cholery! Normalnie, wtedy,
przy mnie, pojmij o co mi chodzi!
– Dobrze będę tylko już nie płacz –
poprosił i ucałował mnie w czoło, a potem położył swoją rękę na brzuchu, moim
brzuchu i delikatnie gładził. Uśmiechnął się, gdy mały kopnął prosto w jego
rękę. Wcześniej spał, ale pewnie pod wpływem nerwów i krzyków się obudził – Nic
mu nie będzie. Angela zobaczysz, urodzisz, a on będzie silny i zdrowy, a ty
sobie z tym poradzisz jak mało kto, obiecuje będę tam przy tobie i będziesz
mogła mnie ściskać i krzyczeć i wyzywać i Bóg wie co jeszcze, do woli jak ci to
pomoże. Jak będzie trzeba to ściągnę ci tam ojca, Amande, matke, Damianka kogo
tylko będziesz chciała – prowadził monolog do moich zapłakanych oczu, a potem
ułożył głowę na moim ramieniu i jeszcze bardziej głaskał brzuszek.
– Chce ciebie – oznajmiłam i jakoś tak
niezgrabnie się do niego przytuliłam, ale jak się poprawił tak, że głowę miałam
na jego ręce, a on gładził moje ramie, a drugą naszego synka było już ok,
oczywiście ściągnął mnie na dół tak, bym się położyła – A teraz to chce
herbatę, miętową – zażyczyłam sobie niczym królewna.
– Oczywiście – odpowiedział i po raz
kolejny mnie ucałował tym razem w policzek i polazł zaspany do kuchni. Też
byłam zaspana i oczy miałam zapuchnięte od płakania, ale jego sylwetki, super
sylwetki nie dało się nie zauważyć tym bardziej, że był w samych bokserkach
mimo, że był już listopad. Czekałam na tą herbatę i czekałam, ale jednak się
nie doczekałam... usnęłam.
Fragment z e-booka pt "Prototyp Julek"
Link do opisu: kliknij tutaj
Jaki troskliwy Hubert :) Dobrze,że ją tak wspiera
OdpowiedzUsuńTak,a Angela go topi szklanką wody:)
OdpowiedzUsuńOj tam... lekko pomoczyła :)
OdpowiedzUsuń