poniedziałek, 29 lipca 2013

Czerwony, pluszowy garbus

Hubert (Iwan)

Rano szykowałem Julka do wyjścia… Niby łatwe zadanie, ale Angela nie zrobiła prania i mały nie miał żadnej czystej bluzy.
– Możesz iść w koszuli? – zapytałem z nadzieją w głosie.
– Ne, nie. Beś samotu tez nie – odpowiedział.
– Skąd ja ci do cholery wytrzasnę samochód? – zapytałem na głos, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko dzwonek do drzwi. Przez chwilę myślałem, że to Angela, ale w mig przypomniałem sobie jaka ona jest uparta i już byłem pewny, że to nie moja żona. Na moją mamę z kolei było za wcześnie, a ona nigdy nie przychodziła przed czasem.

– Chcielibyśmy z panem rozmówić się w kwestii wiary – powiedział jakaś kobieta starsza, a obok niej stała taka druga w podobnym wieku.
– Nie mam czasu, moja wiara wyskoczyła z szóstego piętra, gdy miałem szesnaście lat – odpowiedziałam.
– Nalegamy jednak…
– Posłuchaj mnie ty babo jedna, wkurwiasz mnie i ty też. Wynocha mi spod mojego progu! – warknąłem.
– Do widzenia panu. Będziemy się modliły za pana spokój.
– Oj lepiej byś mnie nie spotkała drugi raz na swojej drodze – powiedziałem już sam do siebie po zamknięciu drzwi.
– Gdzie gocie? – zapytał zabawnie Julek, który nadal paradował w samym pampersie i skarpetkach antypoślizgowych.
– To nie goście synek, to dwie upierdliwe baby w okularach jak dekle od słoika – wyjaśniłem i chwyciłem go pod ramionkami i podrzuciłem kilkakrotnie.
– Puć, puś! – krzyczał Julek i wymachiwał nogami.
– Zapomniałem, ze ty nie lubisz szarpaniny. Zupełnie inaczej niż twoja matka – powiedziałem w głos sadzając malucha na komodzie z przewijakiem.
– Samoót – przypomniał Julian o swoim samochodziku. To była taka przytulanka, pluszowy, czerwony garbus z białym dachem i melodią z piosenki „boys, boys, boys”. Tylko za cholerę nie wiedziałem gdzie on go tym razem wepchnął.
– Zaraz poszukamy, założymy najpierw bluzkę – oznajmiłem i wciągnąłem na jego szerokie jak na roczniaka bary fioletowa koszulkę. Do tego dobrałem zielone spodnie i zieloną marynarę. – No i wyglądasz jak elegant. Idealnie, prawie jak gej, ale przykro mi synek, nic innego nie wymyślę – stwierdziłem i założyłem mu jeszcze na głowę beret, taki w kratkę – fioletowo-popielato-biały.
– Samoót! – krzyknął Julek i potem zamilkł na moment, powtórzył wyraz już ciszej i przewrócił oczami. Ten gest akurat miał po Angeli, u niego jak i u niej było to takie niekontrolowane, wrodzone.
– Tata się zachwyca, że zrobił z ciebie modela, a ty ciągle o tym głupim pluszaku – powiedziałem i założyłem Julkowi na stopy białe jak śnieg, nowiuteńkie adidasy. Takie mini air-maksy, z odrobinką fioletu. Popatrzyłem na swoje dzieło, które potem stanęło na komodzie i skoczyło w moje ramiona. Z pół godziny szukałem z tym dziełem tej jego idiotycznej zabawki, bez której się nigdzie nie ruszał. W końcu zjawiła się moja mama i oświeciła mnie tekstem:
– A sprawdzałeś synek pod łóżkiem?
– A jak myślisz? – zapytałem cynicznie z uśmiechem tak sztucznym, że bardziej już się nie dało.
– Ale pod waszym łóżkiem, nie pod jego. Nie wściekaj się tak, bo jeszcze ta miła dziewczyna tego nie przezwycięży i będziesz podwójnym rozwodnikiem. Widzisz jaki tata dziwaczny, w ogóle się na błędach nie uczy – powiedziała do Julka, którego wzięła na ręce, a ja powstrzymałem słowa jakie cisnęły mi się na usta i ruszyłem by sprawdzić pod naszym łóżkiem. Oczywiście moja matka miała racje.
Bez słowa podałem zabawkę Julianowi, który od razu ją włączył i narobił hałasu, ruszał nawet ramionkami w rytm muzyki i wręcz podskakiwał z radości na rączkach babci.
– Ja też się cieszę wnuczek, że już opuszczamy z pola widzenia tego furiata – powiedziała moja matka i wyszła z Julkiem za próg, by się odwrócić i przypomnieć mi o torbie małego.
– Może jeszcze ja mam dźwigać co?
– Nie, przepraszam, już to biorę. Pominę fakt, ze ta torba waży mniej od mojego syna…

– Nie matematykuj mi tu, jesteś ścisłowcem po ojcu, a ja nienawidzę matmy. Starej matce jeszcze każesz jednostki wagi sobie przypominać, chcesz by mnie głowa z samego rana rozbolała? – zapytała, a ja miałem już jej dość. Sprowadziłem ich na dół, władowałem torbę na tylne siedzenie taksówki, i już mieli odjechać, ale…

Fragment z e-booka pt "Prototyp Julek"
Link do opisu: kliknij tutaj

1 komentarz:

  1. Julek model,Hubert stylista :) Hubert nieźle sobie radzi w roli ojca.

    OdpowiedzUsuń