poniedziałek, 29 lipca 2013

Ja nie urodzę!

Angela (Jula)

Leżałam w łóżku... byłam dwa tygodnie przed porodem i zaczęło mnie to przerażać. Hubert był tak jakby na to obojętny. Położył się spać jakby nigdy nic, chrapał jakby nigdy nic w ogóle się tym nie przejmował. Nie umiałam zasnąć, ta myśl mnie tak dziwnie przyprawiała o jakiś taki niepokój, a ten mój mężulek śnił pewnie o jakiś kobietkach w bikini.
– Ej! – krzyknęłam, gdy moja ręka uderzyła w jego udo. Mruknął coś niezrozumiałego i obrócił się plecami – No, ej! – walnęłam go mocniej w ramie i tym razem zwinęłam rękę w pięść, ale dalej nic. Namyśliłam się chwile i sięgnęłam po jakąś wodę, która stała obok łóżka, odkręciłam i nalałam sobie trochę na rękę po czym bezceremonialnie odwróciłam tak, by cała ciecz spadła na jego twarz. Odniosłam oczekiwany rezultat i zanim się obejrzałam Hubert już podpierał się na łokciach i wbijał we mnie wzrok.

– Ja zapytam tylko jeden raz, co to miało znaczyć?! – niemal wrzasnął.
– Na kobiety w ciąży się nie krzyczy – zwróciłam mu uwagę, gdy już odstawiałam zakręconą butelkę.
– Nie denerwuj mnie i odpowiedz na pytanie – polecił i podpierał się na jednej dłoni, bo drugą przetarł twarz mokrą od wody.
– Bo nie chciałeś się obudzić...
– I to jest powód, by mnie topić? – wszedł mi w słowo był poirytowany.
– Nie topiłam, a lekko pomoczyłam... to jest różnica, bo ty nie chciałeś wstać – powiedziałam i tym razem oburzenie przeszło na moją stronę.
– Nie chciałem, bo wróciłem z popołudniówki, a teraz jest... Boże czwarta nad ranem, czego ty chcesz, seksu mi odmawiasz więc nie widzę potrzeby, byś ty mnie w nocy budziła – powiedział wyraźnie niezadowolony.
– Nie obchodze cię – rzuciłam oskarżenie.
– Nie, nie to nie tak – powiedział już tak milej i ponownie obrócił się w moją stronę. Jedną rękę podpierał na głowie, a drugą położył mi na brzuchu, ale to mnie rozjuszyło jeszcze bardziej więc ją strąciłam – Co się dzieje? – patrzył na mnie tymi ciemnymi oczyskami, tak z dołu, bo ja siedziałam, opierałam się o ścianę, a on leżał – Mała, przepraszam. Ja nie chciałem tylko ty mnie tak podenerwowałaś, przepraszam – mamrotał, gdy nadal go ignorowałam.
– Bo ja nie urodze – wypaliłam po dłuższej chwili milczenia.
– Jak nie urodzisz? – Hubert się wyraźnie pobudził, bo aż usiadł – Czemu?
– Bo to boli.
– Angela błagam cię. Uwierzę w każdy inny powód, ale nie w to, że nie urodzisz, bo boli. Każdy inny, ale nie ty – powiedział z jakby niedowierzaniem w to co usłyszał.
– No dobra... może nie dlatego, że boli, ale ja go przecież ukrzywdze – wyznałam tym razem szczere obawy.
– Jak to ukrzywdzisz?
– Normalnie, ja wszystkich krzywdze. Nawet jak nie chce pewnie go źle chwyce i mu się coś stanie, albo przy porodzie coś przeze mnie mu się stanie. Chce cesarkę wtedy nic mu nie zrobię – wygadałam coś co przyszło mi na myśl dopiero teraz.
– Na pewno nie. Angela na prawdę chcesz mieć taką bliznę na brzuchu? – wyraźnie mu się nie spodobał mój pomysł.
– Tak, jeśli mu wtedy nic nie będzie to tak – powiedziałam niepewna.
– Nie pozwolę byś mi się szpeciła na tym pięknym brzuszku, bo coś sobie wmówiłaś – oznajmił ze spokojem i napił się tej wody co to się po nią pochylił, gdy to mówił przy czym dał mi buziaka w brzuch.
– Nie interesujemy cię oboje! – wykrzyczałam i dosłownie buchnęłam płaczem, jakoś tak mi wszystkie hamulce popuściły i się rozkleiłam.
– Nie płacz – rzucił taki głupi tekścik i pogładził mnie po ramieniu.
– Weź tą łapę zanim ci coś zrobię – warknęłam, a on od razu rękę zabrał.
– Dobrze, wydmuchaj nosek – polecił i podał mi chusteczki, które wytrzasnął nie wiadomo skąd.
– Nie jestem dzieckiem – stwierdziłam uszczypliwie, ale i tak zrobiłam to co kazał.
– Jak ci pomóc? – zapytał po chwili, gdy mój wybuch płaczu się unormował.
– Bądź przy mnie – odpowiedziałam po kolejnej chwili i kilku głębszych oddechach.
– Ale jak to bądź? – zapytał zgłupiały, a mnie szlag jasny trafił, że on nie wie o czym mówię.
– Hubet do cholery! Normalnie, wtedy, przy mnie, pojmij o co mi chodzi!
– Dobrze będę tylko już nie płacz – poprosił i ucałował mnie w czoło, a potem położył swoją rękę na brzuchu, moim brzuchu i delikatnie gładził. Uśmiechnął się, gdy mały kopnął prosto w jego rękę. Wcześniej spał, ale pewnie pod wpływem nerwów i krzyków się obudził – Nic mu nie będzie. Angela zobaczysz, urodzisz, a on będzie silny i zdrowy, a ty sobie z tym poradzisz jak mało kto, obiecuje będę tam przy tobie i będziesz mogła mnie ściskać i krzyczeć i wyzywać i Bóg wie co jeszcze, do woli jak ci to pomoże. Jak będzie trzeba to ściągnę ci tam ojca, Amande, matke, Damianka kogo tylko będziesz chciała – prowadził monolog do moich zapłakanych oczu, a potem ułożył głowę na moim ramieniu i jeszcze bardziej głaskał brzuszek.
– Chce ciebie – oznajmiłam i jakoś tak niezgrabnie się do niego przytuliłam, ale jak się poprawił tak, że głowę miałam na jego ręce, a on gładził moje ramie, a drugą naszego synka było już ok, oczywiście ściągnął mnie na dół tak, bym się położyła – A teraz to chce herbatę, miętową – zażyczyłam sobie niczym królewna.

– Oczywiście – odpowiedział i po raz kolejny mnie ucałował tym razem w policzek i polazł zaspany do kuchni. Też byłam zaspana i oczy miałam zapuchnięte od płakania, ale jego sylwetki, super sylwetki nie dało się nie zauważyć tym bardziej, że był w samych bokserkach mimo, że był już listopad. Czekałam na tą herbatę i czekałam, ale jednak się nie doczekałam... usnęłam.

Fragment z e-booka pt "Prototyp Julek"
Link do opisu: kliknij tutaj

3 komentarze: