poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Zemsta

Narracja (Kevin):
Tęsknota zabija, chęć zemsty zabija, nabywanie doświadczenia zabija. Co w takim razie, do cholery, pozwala żyć?
On był przygnębiony, stracił przyjaciółkę. Nie jakąś tam kochankę, ale prawdziwą przyjaciółkę. To z Sylwią Wielgosz, z domu Małecką spędził kilkanaście dobrych lat. To z nią palił pierwszego papierosa, a teraz to po utracie jej płakał. Poważnie płakał, choć zawsze wstydził się łez i dawno tego nie czynił.Uczucie nienawiści obudziło się w nim na nowo. Lecz ta nienawiść nie miała nic wspólnego z jego przyjaciółką, a z jego ojcem.

Przypomniała mu się bowiem śmierć matki, ostatni dzień jej życia. Do końca życia zapewne będzie Bogu zadawał jedno pytanie:
– Czemu, ty, skurwysynie, zabierasz porządnych ludzi? Zabijasz matki, które są wszystkim dla swoich dzieci, dla których dzieci są wszystkim, co mają, a pierdolniętych ojców zostawiasz? Czemu zabijasz dzieci, co dopiero się urodziły, czemu niektóre są kalekami, a mordercy, ci, co kiedyś zabiją nadal żyją, dlaczego!? – Rafał nie pytał w myślach, krzyczał na głos i nalewał do kieliszka whisky. Nagle poczuł, że ten płyn nie zastąpi mu poczucia winy.
– Spieszyła się do mnie… – szepnął do siebie.
To była prawda, Sylwia spieszyła się do niego. Była, przecież jego prawdziwą przyjaciółką i pragnęła pomóc przyjacielowi w potrzebie, ale jechała zgodnie z zasadami, zawsze ich przestrzegała. Wyjątkiem były jednak telefony od jej męża – tylko je odbierała. Dla tego mężczyzny czyniła wyjątek, szczerze go kochała, ale nie zginęła tez przez niego i przez ten telefon. Nikt nie mógł przewidzieć, że stanie ona na drodze pijanemu, nieletniemu kierowcy. Nikt nie był tego winny, tylko ten kierowca.
Rafał jednak nie umiał się pogodzić z tym, jaki Bóg ma na niego plan, miał bowiem własny i było nim znieczulanie się. Zrobił skręta z trawy, tytoniu i bibułki. Odpalił, rozsiadł się wygodnie w swoim pokoju, pensjonatu, którego teraz był nadzorcą. Zaciągnął się i zaczął poprawiać sobie swój humor. W planach miał jeszcze kreskę, by nie usnąć i zająć się wypełnianiem papierzysk i formalności związanych z prowadzeniem pensjonatu. Powróciły wspomnienia tego, kiedy po raz pierwszy chwycił za narkotyki.

Moja trawa zielona
Kokainy ramiona
Mogą pomóc jeśli będzie ci źle.


Siedział w szkolnej ławce, miał tylko kilkanaście lat, nieco ponad dziesięć. Nudził się w szkole. Niby nie umiał wszystkiego, ale uznawał, że większość tej wiedzy nie przyda mu się w życiu. Myślał też niezwykle logicznie i samodzielnie, przez to był kłopotem dla nauczycieli, którzy zawsze lepiej traktują uczniów z dobrych, porządnych domów. Większość zaprzeczy i powie, że tak nie jest, ale przecież zawsze łatwiej wrzeszczy się na dzieciaka, którego wychowuje sama matka i nie żyje w dobrobycie. Wrzeszczy się z powodu głupiego dowcipu, jaki wyciął koleżance. Jeśli jednak ten sam dowcip zostanie wykonany dłońmi syna prawnika, albo lekarza, to się ze śmiechem mówi, że tak nie wolno, że tak jest brzydko. Rafał uświadomił sobie zależność pieniądza bardzo szybko. Wrócił tamtego dnia do pustego domu, matka była w pracy, jak zawsze zresztą. Zrzucił plecak ze swoich ramion już w przedpokoju. Wszedł do kuchni, odgrzał sobie zupę i usiadł przy parapecie na wysokim krześle. Dopiero co się przeprowadzili, w kuchni nie było jeszcze stołu, w ogóle brakowało większości mebli… brakowało ich jeszcze długo. Chłopiec o dłuższych włosach jadł przy parapecie i patrzył, jak jacyś chłopacy stoją na środku podwórka. Nie dużo myśląc, wybiegł do nich. To z nimi pierwszy raz zatracił się w oparach marihuany. Był taki, jak oni… jak jego pierwsi kumple. On też miał rozbitą rodzinę, brak kasy na wiele przyjemności, brak luksusu… Pierwszą działkę posypał sobie jednak kilka lat później. Pamięta ten dzień jak dziś.
– Kto jest moim ojcem? – zapytał matkę, już jako czternastolatek.
– Straszny kutas – odpowiedziała i powróciła do malowania paznokci.
– To po co mnie z nim zrobiłaś? Mam jego geny.
– Masz jego oczy, jasne. Jesteś postawnym brunetem, jak on. Ładnym, ale nie przesadzonym, jak jakaś panienka. Charakter jednak masz ukształtowany przeze mnie, nigdy nie będziesz gnojem, jak on – stwierdziła pewnie.
– Czemu nie chciał z tobą być? – zapytał Rafał i usiadł naprzeciw matki, wyłączył nawet telewizor, by skoncentrowała się tylko na nim.
– Miał już rodzinę, synku.
– Byłaś jego kochanką? – zapytał wprost chłopiec.
– Tak, kłamał, że się rozwiedzie. Potem nas odwiedzał, był już gotowy na rozwód, ale była w ciąży. Miał do wyboru poświęcić jedno dziecko, albo dwoje.
– Dlatego wolał mnie nie znać? – zapytał z goryczą w głosie i nadzieją, że odpowiedź będzie przecząca. Zawsze chciał mieć przecież ojca.
– Jak cię urodziłam, matka wywaliła mnie z domu. To wstyd mieć dziecko, a nie mieć faceta. On załatwił nam mieszkanie, ale potem wybrał ich, ja sama odeszłam i nie chciałam, byś miał z nim kontakt przez jakiś czas. Potem rosłeś inni mieli ojców, pytałeś gdzie jest twój. Poszłam do niego, bawił się z chłopcem, on miał już syna.
– Ale ja byłem pierwszy – powiedział ze łzami i wstał tak energicznie, że aż potrącił krzesło, na którym siedział, a to przewróciło się.
– Wiem, synku, wiedział o tobie, zezwoliłam na spotkania w każdą sobotę. Co sobotę liczyłam, że przyjdzie – powiedziała kobieta i przestała przejmować się swoimi paznokciami i lakierem. Podeszła do syna, przytuliła go, dała mu się wypłakać. – Nie płacz, jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu. Zawsze tak będzie. Musisz być twardy, lepszy, inny niż on.
Tego dnia Rafał pierwszy raz się upił z kolegami, za garażami. Potem poszli do niego do domu, matki już nie było, znowu pracowała. Ktoś miał kokainę. Ten ktoś ukradł ją starszemu bratu, był muzykiem. Chłopcy wzięli po trochu i odlecieli. Potem pojawiła się kobieta, nie dziewczyna, a kobieta. Była starsza od Rafała, co najmniej osiem lat. Obejmowała go w swoich ramionach, całowała, rozpinała jego bluzę na zamek, pod którą nie miał zupełnie nic…
Mężczyzna wstał z wygodnego fotela, zaraz po wciągniętej kresce. Udał się ku górze i w głos zastanowił nad słowami jakie zawsze mawiała jego matka.
– Wyrzuty sumienia zabijają, synek, a chęć zemsty wyniszcza nas od środka, póki jej nie dopełnimy, a potem się pojawiają wyrzuty. – Tak brzmiały jej słowa, ale Rafał nie umiał nie chcieć zemsty. Szczerze nienawidził ojca i tych jego bachorów. Z tego co wiedział była ich aż trójka. Potrafił dać dom trójce dzieci, a nie potrafił dać tego samego swojemu pierworodnemu synowi. Wtedy znienawidził tego syna – to się stało nagle, jak błysk lampy po włączeniu.
– Przysięgam na Boga, na rany Jezusa, że zemszczę się na tym bachorze, na tym… – I tu pojawiał się problem, Rafał nawet nie wiedział, jak ten bachor, jak jego przyrodni brat ma na imię.
Wspomnienia tego faceta idealnie przedstawiają, jak decyzje rodziców odbijają się na dziecku, jak bardzo boli ich potem w dorosłym życiu to, co przeżyli, i w jaki sposób typują winnych… Te porzucone dzieci zapominają o Bogu, nie wierzą w jego ojcowską miłość, bo nigdy nie zaznali miłości od własnych ojców, od tych realnych, namacalnych. Dla nich te dorosłe, męskie ramiona były obce, rozmazane, wyimaginowane, po prostu nieistniejące.

Fragment pochodzi z e-booka pt. "Modlitwa upadłych Aniołów..."
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!

1 komentarz: