wtorek, 13 sierpnia 2013

Idealny mąż?

Aleksander (Samuel)

– Stary, a odwieziesz mnie do domu? Dużo wypiłem i sam…
– Rozumiem i odwiozę.
Droga minęła jakoś wybitnie szybko, z przerwą na siku przy drzewie jak za starych czasów. Przy rozsunięciu bramy wjazdowej nastąpił jednak problem, pilot nie chciał działać. Wysiadłem, bo pomyślałem, że bez przeszkody w postaci szyby zadziała lepiej, ale upadł mi w zaspę. W takich sytuacjach niezmierzona jest pomoc kolegi, najlepiej trzeźwego, który wydobył pilot, wcisnął odpowiedni guzik i zaprowadził pod same drzwi domku. Oczywiście nie odjechał, bo czekał aż otworze, nie pozwoliłby mi zamarznąć na progu.
– Widzę, że szermierzem dziś byłbyś kiepskim, bo pojedynek między tobą, a zamkiem… z resztą daj, otworzę. – Uległem, bo co się będę przemęczał i marznął. Fabian otworzył, wpuścił mnie do środka i potknąłem się, wpadłem na ścianę.

– Aleks, nie hałasuj. Obudzisz ją. Posłuchaj rady kolegi i prześpij się na kanapie, co?
– Pewnie, że tak. – Starałem się być zgodny, wyostrzyłem wzrok by w ciemności dostrzec o co się przewróciłem, były to karmelowe, krótkie kozaczki mojej żony.
Wszedłem do salonu, zapalając po drodze delikatne światło. Zastanawiałem się jak do cholery ja mam się położyć na kanapie, skoro moja żona na niej siedzi, właściwie to śpi, ale na siedząco, z butelką wódki w dłoni. Przejąłem od niej butelkę, nawet nie drgnęła. Opadłem na fotel obok, wypiłem niewielką pozostałość jednym duszkiem i odłożyłem pustą już butelkę na szklaną ławę.
– Co ty robisz? Obudzisz żonę! – warknął Fabian, który dopiero znalazł się w salonie, wcześniej zbierał mój szalik i kurtkę z podłogi i odwieszał na wieszak. Każdy u nas męczył się z drzwiami do tej mini garderoby w przedpokoju, były jakby nienaoliwione, ciężko chodziły, nie chciały się rozsuwać.
– Bez obaw, jest tak zalana, że nie poczułaby własnej sekcji zwłok – powiedziałem nieprzyjemnie w stronę kolegi i odchyliłem głowę do tyłu z czystej rezygnacji. Wiedziałem, że Fabian rozgląda się dookoła. Panował tutaj aż za przyzwoity porządek, wszystko na swoim miejscu, perfekcyjnie. Amanda dbała o dom, tego nie mogłem jej zarzucić. – Uczyń koledze przyjemność i zanieś ją do sypialni, ja... mam niestabilny chód.
– Nie ma problemu. Położę ją w ubraniu, przykryje, a ty będziesz siedział tak czy może sprawdzisz co z dziećmi? – Na słowo dzieci poczułem nagły chłód, straszne przerażenia, przecież Amanda była z nimi dzisiaj sama, jak mogła się upić?
– O cholera, dzieci... zapomniałem. My mamy przecież dzieci – powiedziałem jakby do siebie, a mój brat z wyboru właśnie odnosił moją żonę na górę, do sypialni. Poczułem przypływ złości, furii, a za moment zrezygnowanie i bezsilność. Bezsilność silniejszą od nienawiści i miłości, od wszystkich uczuć razem zebranych. Nie wiele myśląc złapałem za szyjkę pustej butelki i wyrzuciłem ja z nad głowy, uderzyła w ścianę gdzieś przy samym suficie, rozbiła się, a w przenośnej niani rozległ się niemowlęcy płacz. Zerknąłem na miejsce po uderzeniu, było sklęśnięte, trochę farby odleciało, ale nie to było teraz ważne. Ja musiałem się podnieść, skończyć użalanie nad sobą, miałem przecież dzieci, miałem żonę, miałem to o czym zawsze marzyłem… miałem rodzinę. Przemyłem w kuchni twarz wodna dla orzeźwienia i lekkiego wytrzeźwienia, wszystko w tempie ekspresowy by już za moment przenosić Patryczka z łóżeczka do wózka i na nowo ululać do snu.

Fragment pochodzi z e-booka pt. "Idealni"
Link do opisu: Kliknij tutaj!
Link do pobrania: Kliknij tutaj!

3 komentarze:

  1. czy ten fragment ukaże sie tutaj w całość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ukaże się tutaj w całości, ale e-book, w którym się znajduje ten fragment został już wydany. Nosi tytuł Idealni. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Aleks i Amanda to jednak podobni są upili się w tym samym dniu ;)

    OdpowiedzUsuń